Skip to content

Najlepsze wypowiedzi trenerów NFL po week 11 – część 1

Kolejny tydzień rozgrywek za nami. NFL na szczęście zaprezentowało nam się z najlepszej strony, ale i dla koneserów gry w obronie znajdzie się sporo dobrego. Bez przeciągania – przejdźmy do wypowiedzi trenerów. Tekst przygotował Kamil Kacperski.

New England Patriots 25 – 0 Atlanta Falcons

Bill Belichick zrobił to, co zrobił najlepiej – przyjechał do Atlanty i zmiótł Falcons z planszy. Inaczej się tego nie da nazwać. Defensywa nie dała Mattowi Ryanowi i spółce oddychać, a Mac Jones skrupulatnie, krok po kroku i bez większych wpadek pomagał Patriots w zdobywaniu punktów w ofensywie.

Trener w doborowym nastroju opowiedział, że podczas zbliżającego się obiadu dziękczynnego nie może się doczekać zjedzenia niezdrowej ilości ziemniaków (w różnych konfiguracjach), a następnie powiedział to, co zwykle mówi – „We’re on to…”:

Nie myślimy za bardzo o play-offach i naszych wynikach. Idziemy dzień po dniu i teraz się skupiamy na Tennessee. Nie zamierzam się bawić w żadne przewidywania i oczekiwania. Codziennie musimy dawać z siebie wszystko, bo inaczej wszystko jest na marne. Idziemy do przodu. We’re on to Tennessee.

Arthur Smith niestety dostał właśnie prosto w twarz – trener jednak się nie załamuje i zapewnia, że Falcons jeszcze wrócą do formy i będą rywalizowali o play-offy do ostatniego gwizdka:

Musimy zobaczyć na wszystko. Ten weekend przeznaczymy na spojrzenie głęboko wewnątrz siebie. Wiem, że jesteśmy teraz w grobie, który sami sobie wykopaliśmy. Ale wiemy, że się z niego wydostaniemy. Mamy wielu zawodników, którzy potrafią grać i wiedzą, jak radzić sobie z takimi kłopotami. To bolało nas zaskakująco mocno, ale wierzę w naszą drużynę.

New Orleans Saints 29 – 40 Philadelphia Eagles

Saints powoli tracą swój początkowy rozpęd – zauważył to Sean Payton, którego zespół był absolutnie rozbity w pierwszej stolicy USA. Jak zauważył trener, to była w większości zasługa Eagles, którzy byli absolutnie świetnie przygotowani:

Powiem krótko – zasługa jest po stronie Philly. Zagrali niesamowity mecz. My nie zrobiliśmy praktycznie nic, co trzeba robić, by wygrywać w tej lidze. Straty piłki były bardzo ważne. Nie potrafiliśmy kompletnie zatrzymać ich biegu. Każdy z nas w tej organizacji musi zacząć wykonywać lepszą pracę. Mamy krótki tydzień, więc musimy się szybko skupić.

Nick Sirianni na konferencji nie postanowił użyć ciekawej/błyskotliwej metafory dotyczącej gry jego zespołu – powiedział wprost, że zagrali po prostu porządny mecz futbolu:

To był dobry, fizyczny mecz. Chcieliśmy być mocno fizyczni w tym meczu, co nam się udało. Kiedyś pytaliście mnie o to, czym jest nasza drużyna. I tutaj nie chodziło o odpowiednie zagrywki, dobrą obronę, czy cokolwiek innego – tutaj przedstawiliśmy, że nie boimy się grać i przede wszystkim gramy razem. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

Miami Dolphins 24 – 17 New York Jets

Brian Flores i jego Dolphins powoli wracają do żywych – zajęło im to bardzo długo, ale wygrali właśnie trzeci mecz z rzędu. Trudno oczekiwać, aby drużyna miała zawędrować daleko, ale przynajmniej jest to dobry prognostyk na przyszłość.

Zwłaszcza, jeśli Tua nadal będzie rozgrywał coraz lepsze zawody – wczoraj przykładowo rzucił 65-jardową bombę do Macka Hollinsa:

To była niezwykle przyjemna odmiana. Naprawdę potrzebowaliśmy, żeby znaleźć swój rytm w tym meczu. Oczywiście, początkowo ten przechwyt nam wszystko wywrócił do góry nogami, ale nasza ofensywa się skupiła i nadal walczyliśmy. Udało się dowieźć wynik do końca i jesteśmy z tego dumni.

Robert Saleh już powoli nie ma co mówić podczas swoich konferencji prasowych – ale to nie jest dziwne, w końcu wygrali w tym sezonie zaledwie 2 mecze (mając przy okazji 3 różnych startujących rozgrywających w 11 meczach tego sezonu):

Mówię wam cały czas – to bardzo cholernie boli, niezależnie, czy przegrywasz punktem, czy 50 punktami. 90% meczów w tej lidze jest przegranych, a nie wygranych. Ten był przez nas przegrany. To nie oni wygrali – to my im daliśmy wygrać. I to mnie bardzo, ale to bardzo boli.

Washington Football Team 27 – 21 Carolina Panthers

Ależ ironia losu – osobą, która zepsuła powrót Cama Newtona do Caroliny, był jego trener Ron Rivera, z którym razem osiągnęli historyczne rekordy franczyzy. Jest to piękny smaczek w tej całej opowieści, ale zostawmy to historykom i innym entuzjastom.

My zajmiemy się tym, co Rivera powiedział po zakończeniu spotkania – a tym było komplementowanie Tylera Heinecke:

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Heinecke zaczyna widzieć, co się dzieje na boisku. Zaczyna widzieć to, copowinien widzieć w defensywach, a także rzuca piłkę w odpowiednich momentach, nie powodując niepotrzebnych strat. Po prostu zaczynamy grać coraz lepiej w ofensywie, co mnie cieszy.

Matt Rhule natomiast, tak dla odmiany, skrytykował swoją defensywę! Patrzcie jak się przypadkiem panowie dogadali:

Za często strzelaliśmy sobie w stopę. Znacznie za często. Zwykle lepiej gramy też w defensywie. Naprawdę nie wiem, czemu pozwalaliśmy im być tak długo na boisku. Wiemy, że potrafimy wygrywać. Pokazaliśmy to już całej lidze. Po prostu musimy nauczyć się wygrywać regularnie.

Indianapolis Colts 41 – 15 Buffalo Bills

O panie, co tutaj się stało – Colts totalnie zmiażdżyli Bills. Zwłaszcza niesamowity był Jonathan Taylor, który zdobył łącznie aż 5 przyłożeń (biegi + jeden po rzucie Wentza) i 182 jardy (samymi biegami), bezdyskusyjnie stając się ofensywnym zawodnikiem tygodnia w AFC.

Frank Reich po meczu był bardzo, ale to bardzo szczęśliwy:

Pewnie niektórzy wiecie, że używamy metafory Mount Everestu, która ma oddawać nasze zadanie pięcia się w górę. Wiecie też pewnie, że nie chodzi w niej tylko o futbol. To może być dobra metafora jakichkolwiek problemów. Każdy ma swoje góry do zdobycia. Więc chcę tylko wysłać słowa wsparcia dla wszystkich, którzy mogą ich potrzebować. Dla tych, którzy właśnie przez coś przechodzą.

Milutko. Zupełnie niemilutko było natomiast na konferencji prasowej Seana McDermotta, którego Bills znowu przegrali z teoretycznie słabszym przeciwnikiem.

Od drużyny z aspiracjami mistrzowskimi nie spodziewasz się raczej, żeby przegrali z najgorszą (no, drugą najgorszą) drużyną NFL w postaci Jaguars. To mogło ich zniszczyć psychicznie. Trener wziął winę na siebie, ale trzeba przyznać, że cała drużyna zanotowała obniżenie formy z zeszłego sezonu:

Tutaj nic kompletnie nie działało i to wszystko jest moją winą. Nie mieliśmy w ogóle pomysłu na rozkręcenie ofensywy, nie mogliśmy utrzymać piłki, mieliśmy mnóstwo kar za faule i inne błędy. Wszystko złożyło się w jedną, tragiczną całość i nie mogliśmy zrobić tutaj nic dobrego.

Detroit Lions 10 – 13 Cleveland Browns

Matko, jaki to był paskudny mecz. Lions wpadli do Cleveland, a Ci zamiast zrobić im z wiadomo czego jesień średniowiecza, to bawili się jak jakiś stary, schorowany kot z ledwo ciepłą myszą. Dan Campbell naprawdę się starał, żeby być zachowawczym, nie tracić piłki w kluczowych momentach i starać się nie popełniać błędów, ale to też się nie udało – zwłaszcza, że starterem był młody rozgrywający Tim Boyle, który zastąpił kontuzjowanego Jareda Goffa:

Słuchajcie – chciałem grać mądrze, okej? Nie chciałem rzucić dzieciaka na pożarcie ich defensywie –ona jest naprawdę mocna i mogliby zepsuć mu całą karierę. Nie jest to dla niego też fair. Ale wykonał swoją pracę i wyglądał solidnie. Niestety nie wyszło nam do końca.

Kevin Stefanski nie może być zadowolony z wyniku tego spotkania – owszem, zwycięstwo jest zwycięstwem, ale na miłość boską, oni grali z Lions. Stefanski musiał jednak pochwalić swoich zawodników:

Musieliśmy być na najwyższym poziomie. Wiedzieliśmy, że będzie mokro, że będzie błoto, że będzie paskudnie, że będzie trudno i inne takie rzeczy. Taki był ten mecz – zrozumieliśmy to i byliśmy gotowi do ciężkiej, mozolnej walki.

San Francisco 49ers 30 – 10 Jacksonville Jaguars

Niners powoli wracają do walki o play-offy w NFC. Drużyna wyglądała bardzo przekonująco w pojedynku przeciwko Rams i swoją dobrą formę utrzymała też w starciu z Jaguars. Bez większych problemów rozprawiła się na Florydzie z drużyną z Jacksonville, a po porażce Panthers, Saints i Falcons tylko umocniła swoją pozycję w wyścigu o postseason.

Kyle Shanahan miał tylko jeden problem w całym tym meczu – że podczas pierwszego, historycznie długiego (trwał prawie 14 minut) drive’u jego zespół nie zdobył 7 punktów, tylko musiał kopnąć i zdobyć 3 punkty. To dobry powód do bycia rozczarowanym:

Bałem się, że po tak długiej akcji nie zdobędziemy punktu. Jeśli nie zdobylibyśmy tych 3 punktów, to Jaguars mogliby dostać wiatru w żagle i nagle inicjatywa byłaby po ich stronie. Dlatego to była bardzo trudna decyzja, bo bardzo chciałem spróbować zdobyć przyłożenie, ale dla dobra drużyny i ich morale postanowiłem zdobyć punkty.

W Jaguars skandal goni skandal, toksyczność osiąga wysokie poziomy, a Urban Meyer z tygodnia na tydzień zaczyna coraz bardziej tracić zdrowie psychiczne. Atmosferę zagęściły jeszcze doniesienia medialne na temat tego, jakoby z drużyny wylecieli asystenci trenera, a sam HC miał wyjątkowo paskudnie się zachowywać wobec innych trenerów w drużynie (mowa o kilku trenerach pozycyjnych).

A co na to sam zainteresowany?

Mówisz, że jest jakiś raport na ten temat? Nie, jedynym raportem, jaki jest prawdziwy, jest ten ode mnie. Jesteśmy bardzo transparentnym zespołem trenerów. Zawsze taki byłem, zawsze taki będę. Mam też bardzo wysokie wymagania wobec wszystkich moich współpracowników. Więc jeśli ktoś ich nie respektuje, to sobie pogadamy. Taki jest futbol. Więc ten raport możecie sobie wsadzić wiecie gdzie.

Na część drugą zapraszamy już jutro. Do zobaczenia.

Tekst i tłumaczenia przygotował Kamil Kacperski

*

Mamy też swoją, dedykowaną grupę na facebooku. Zapraszamy do dołączenia. 

https://www.facebook.com/groups/464888500937826/

Leave a Reply

%d bloggers like this: