Nowa era w Nowej Anglii. Patriots mają… no właśnie, co?

Sezon 2020 już na zawsze będzie w historii New England Patriots sezonem przejściowym. To pierwszy rok w XXI wieku bez Toma Brady’ego i prawdopodobnie jedyny z Camem Newtonem za sterami. Były MVP ligi był tylko stacją przekaźnikową między erą najlepszego rozgrywającego w historii a erą nowej nadziei Patriots, Maca Jonesa. Pytanie tylko, jak długo ta era potrwa? Analiza sytuacji ekipy z Bostonu w tekście, który przygotował Jakub Kazula.
W ubiegłym sezonie w Patriots prawo Murphy’ego działało nadzwyczaj dobrze. Co mogło pójść nie tak – poszło. Brak treningów i meczów przedsezonowych przy całkowicie nowej drużynie, koronawirus u czołowych zawodników, w tym u Newtona (który potem do początkowej formy nie wrócił) i Stephona Gilmore’a, konieczność grania m.in. Bryanem Hoyerem i to przeciwko Kansas City Chiefs oraz wiele innych tego typu historii. W dodatku drużyna była w absolutnej przebudowie. Pod względem siły składu Patriots prawdopodobnie plasowali się w końcówce ligi, a sam Bill Belichick, zazwyczaj małomówny, wyraźnie zasugerował, że ten rok zamierzają „przecierpieć”, by wyczyścić wszystkie zobowiązania finansowe starej ery i w nową wejść z dużą ilością pieniędzy na nowych zawodników.
„To tylko takie gadanie” – tłumaczyli eksperci. Wyobrażacie sobie, że Patriots wchodzą w offseason szastając pieniędzmi na prawo i lewo? W sumie racja, do sezonu 2021 nikt sobie tego nie wyobrażał. Tymczasem Belichick zrobił dokładnie to. Najwięcej wydanych pieniędzy ze wszystkich drużyn mieli właśnie Patriots. W zespole pojawili się m.in. Matthew Judon, Jonnu Smith, Hunter Henry, Davon Godchaux, Kyle Van Noy, Jalen Mills, Nelson Agholor czy Kendrick Bourne, po opt oucie wrócił Dont’a Hightower, a po dwóch latach przerwy Trent Brown, a ważne ogniwa drużyny, jak David Andrews czy Lawrence Guy, podpisały długoletnie kontrakty. Za duży przemiał? To nie ma prawa zadziałać? Być może, jednak Belichick dał jasny sygnał – atakujemy, nie ma na co czekać.
Największy problem był jednak na rozegraniu. Wrócił Newton, jednak jego ewentualny progres nie był niczym pewnym. Na rynku nie było zbyt wielu opcji, więc jedyną możliwością był draft. W teorii bardzo mocny, jednak mimo problemów Patriots mieli bilans 7-9, a to dało dopiero numer 15. Z automatu zabrało im możliwość wyboru Trevora Lawrence’a, Zacha Wilsona czy Treya Lance’a. Były plotki o zainteresowaniu Justinem Fieldsem, ale ostatecznie Patriots pozostali na swoim miejscu i wybrali najniżej notowanego z pierwszorundowców, Maca Jonesa. Plan był prosty – Cam Newton zacznie sezon, a Mac – w zależności od tego, jak będzie się rozwijał – przejmie rolę startera w trakcie lub po sezonie.
Jones jednak dość szybko zaczął łapać trudny do ogarnięcia atak Patriots, a plotki, choć niepotwierdzone, głoszą, że w pewnym momencie to on uczył Newtona zagrywek, a nie na odwrót. Na obozie grali na podobnym poziomie, a w meczach przedsezonowych Jones zdawał się mieć minimalną przewagę. Mimo to zwolnienie Newtona było szokiem, bo wspomniane mecze sugerowały, że to on jest pewnym starterem. A jeśli nie, to że zostanie choćby rezerwowym. Raporty z wewnątrz drużyny mówią jednak wprost – Mac wygrał rywalizację, a Cam jest zbyt lubiany i charyzmatyczny, by być tylko backupem. Sam w swoim nowym filmie sugeruje, że Mac miałby prawo czuć się niekomfortowo mając go za plecami. W końcu to już drużyna Jonesa.
Właśnie, drużyna Jonesa. Weszliśmy w nową erę New England Patriots. Erę Maca Jonesa, który szybkością podejmowanych decyzji i czytaniem obrony przypomina… Toma Brady’ego. Oczywiście Brady jest legendą i nie chodzi tu o poziom umiejętności, a o sam sposób grania, który faktycznie mają bardzo podobny. Nowy rozgrywający idealnie pasuje więc do systemu, który ofensywny koordynator Josh McDaniels zna doskonale. To od Jonesa będzie zależało najwięcej, jednak reszta drużyny również poczyniła znaczące postępy w składzie. Co to daje samym Patriots?
Mac Jones said, “as a rookie, you have to earn your respect. I try to do that every day.” pic.twitter.com/LqUIVC9iPq
— Karen Guregian (@kguregian) September 8, 2021
Szybkie pozycyjne porównanie względem poprzedniego sezonu – na plus są zdecydowanie tight endzi, linia defensywna i linebackerzy. Progres powinni zaliczyć też skrzydłowi i biegacze, a linia ofensywna ponownie będzie na bardzo wysokim poziomie. Jeśli szukać regresu, to w ostatniej linii obrony. Brak Stephona Gilmore’a (ze względu na kontuzję nie zagra w pierwszych sześciu meczach sezonu) powoduje dziurę po drugiej stronie JC Jacksona, a głębia Patriots nie jest na najwyższym poziomie. To w sumie paradoks, że pozycja będąca często oczkiem w głowie Belichicka (w tamtym sezonie była być może jedynym plusem), teraz jest jego największą bolączką. Nie zmienia to jednak faktu, że cała drużyna, wykluczając na moment ewentualne kontuzje, wygląda znacznie lepiej niż przed rokiem.
To nie będzie znaczyło nic, jeśli Mac nie okaże się przyszłością drużyny. Nie musi od razu zostawać topowym rozgrywającym, wystarczy, że przyzwoicie wejdzie w swoją profesjonalną karierę. Bez tego nawet dobry roster Patriots kierowany przez Billa Belichicka nie będzie miał czego szukać w bardzo mocnej konferencji AFC. Jednak co jeśli Mac Jones faktycznie jest rozgrywającym na lata? Wtedy z drużyny 7-9 mogą stać się dość łatwo drużyną playoffową, a fani innych drużyn pomyślą tylko „nie no, znowu oni”…
Autor: Jakub Kazula
*
Na koniec przypominamy, że mamy swoją, dedykowaną grupę na facebooku. Zapraszamy do dołączenia.
Categories
AKTUALNOŚCI, FELIETONY, NFL, NFL, Wpisy