Wypowiedzi NFL – week 14
Rams odegrali się Patriots za Superbowl 53; NFC East ma nowego lidera; Steelers przegrali kolejny mecz, a Chiefs, Saints i Packers zapewnili sobie play-offy już teraz, wygrywając swoje dywizje. Sezon regularny jest już blisko końca, więc rywalizacja jest coraz ciekawsza. Zobaczmy, czy takie są też wypowiedzi trenerów z NFL po week 14.
New England Patriots (6-7) 3 – 24 Los Angeles Rams (9-4)
Bill Belichick i jego Pats mają szansę na pierwszy od kilkunastu lat sezon, w których zanotują więcej porażek, niż wygranych. Oczywiście powodów takiej sytuacji jest wiele – jednym z nich jest m.in. sprawa rozgrywających Patriots. Starterem od początku sezonu jest Cam Newton, który w czwartek wieczorem został jednak zastąpiony przez Jareda Stidhama.
Czy jego pozycja w organizacji jest więc zagrożona? No nie do końca – a przynajmniej tak stwierdził Belichick po meczu z Rams:
Cam jest naszym rozgrywającym. Odpowiedziałem na to po raz ostatni. Jeśli chodzi o zagrywkę [picksix], to mógł rzucić piłkę w ziemię, ale nie wiem czemu miałby to zrobić. To była zła zagrywka w złym momencie – a efekt był taki, jaki widzieliście. Nie mogliśmy tego przewidzieć.
Sean McVay i Rams odnieśli natomiast „moralne” zwycięstwo przeciwko Pats, rewanżując się w minimalnym stopniu za pojedynek w Superbowl. Oczywiście pierścień byłby dużo lepszym zadośćuczynieniem, ale drużyna z Los Angeles jest na dobrej drodze do tego, by próbować swoich sił w tym sezonie.
Trener ma na głowie jednak inny problem – po latach pracy z Toddem Gurley’em, tym razem drużyna postanowiła postawić na „trzygłowy” atak biegaczami. Najlepszym z trójki okazał się być Cam Akers, który z tego powodu niedługo może poprosić o większy udział w ofensywie Rams. Na razie McVay nie zamierza jednak zmieniać strategii, która działa bez większych zarzutów:
Myślę, że wciąż chcemy wykorzystywać całą trójkę. Malcolm Brown i Darrell Henderson są ważnymi częściami tego, co robimy. Ale dzisiaj była noc Cama. Moim zdaniem ma potencjał, by robić to częściej, ale na razie skupiamy się na wykorzystywaniu wszystkich naszych zawodników do granic ich możliwości. To, że Cam dzisiaj miał takie wyniki nie oznacza, że Malcolm i Darrell stracą swoje szanse.
Patriots zmierzą się z Dolphins (arcyważny mecz z perspektywy walki o play-offy), natomiast Rams czeka przejażdżka do Jets. Spodziewamy się, że ich bilans w przyszłym tygodniu będzie wynosił 10-4.
Minnesota Vikings (6-7) 14 – 26 Tampa Bay Buccaneers (8-5)
Mike Zimmer po tym spotkaniu miał w głowie tylko jedno – wykopać z drużyny Dana Bailey’ego, który po nietrafieniu 3 field goals i jednej próby za punkt sprawił, że Vikings mieli o 10 punktów, niż teoretycznie powinni. Porażka z Bucs stawia drużynę w bardzo trudnym położeniu jeśli chodzi o walkę o play-offy.
Dlatego też Zimmer był po spotkaniu wściekły, a gry reporterzy zapytali go o los kopacza, ten odpowiedział krótko:
W tym momencie nie przejmujemy się już niczyimi uczuciami.
Bruce Arians był natomiast niezwykle podekscytowany postawą swojej drużyny. Chociaż jak sam stwierdził, Tom Brady nie trafił do „niekrytego jak goły tyłek” skrzydłowego, to jego ofensywa wyglądała sprawnie. W niedzielę Bucs zaprezentowali dalekie rzuty (TD do Scotta Millera), krótkie rzuty (TD do Gronkowskiego), a także sprawnie biegali z piłką.
Krótko mówiąc, Buccaneers robili wszystko, co tylko chcieli:
Ktoś mnie zapytał na początku tego tygodnia, jaka jest nasza tożsamość. Myślę, że właśnie pokazaliśmy wszystkim naszą tożsamość. Możemy zrobić z piłką wszystko, co nam się żywnie podoba.
Vikings zmierzą się za tydzień z Bears, natomiast Bucs przejadą się do Atlanty, by spotkać się z Falcons.
Arizona Cardinals (7-6) 26 – 7 New York Giants (5-8)
Kliff Kingsbury może nareszcie odetchnąć. Przez chwilę było gorąco, ale Cardinals znów mają pozytywny bilans, a i w wyścigu oplay-offy mają niezłą pozycję (w walce o Wild Card Round mają przewagę nad Bears i Vikings).
Dla trenera Kingsbury’ego jest to też dobry fundament do budowania pewności siebie na play-offy, które są już za rogiem:
To, że przyjechaliśmy tutaj i wygraliśmy w takim stylu będzie moim zdaniem kluczowe w budowaniu naszej pewności siebie. Nasi panowie rozumieją, że mamy utalentowaną drużynę. Musimy tylko znaleźć sposób, żeby połączyć wszystkie czynniki w całość. Dzisiaj się to nam udało i mam nadzieję, że to zwiastun przyszłości.
Joe Judge i jego Giants muszą przełknąć gorycz porażki po raz pierwszy od kilku tygodni. Wciąż mają szansę na zwycięstwo dywizji NFC East, ale przeprawa będzie ciężka – zwłaszcza jeżeli Daniel Jones znów podupadnie na zdrowiu.
Już w niedzielnym meczu jego występ stał pod znakiem zapytania – trener i sam QB zapewniali jednak, że dla nich nie było żadnych przeciwwskazań.
Moim zdaniem Jones pokazał, że potrafi się chronić w kieszonce. Gadałem z nim w przerwie, gadałem z nim przez cały mecz. Takie otrzymywałem od niego odpowiedzi. Nie żałuję, że to on wyszedł w pierwszym składzie. Podjęliśmy decyzję na bazie tego, kim jest jako zawodnik. Wyszliśmy jednak na boisko jako drużyna i jako drużyna przegraliśmy.
Cardinals w przyszły weekend zmierzą się z Eagles, natomiast Giants podejmą Browns.
Kansas City Chiefs (12-1) 33 – 27 Miami Dolphins (8-5)
Ależ to był pokręcony mecz. Patrick Mahomes był przechwycony trzykrotnie (warto pamiętać, że w trakcie pozostałych 12 meczy sezonu rzucił zaledwie 2 INT), a mecz praktycznie do ostatniej sekundy nie był rozstrzygnięty.
Andy Reid i jego Chiefs wyszli ze spotkania zwycięsko. Patrząc na wiek najważniejszych zawodników obydwóch drużyn mam jednak nadzieję, że jest to zapowiedź pięknej rywalizacji w AFC, którą będziemy oglądali przez następne kilka lat.
A co o samym spotkaniu powiedział sam Reid? Cieszył się z piątego mistrzostwa AFC West z rzędu:
Tych nie rozdają na prawo i lewo. Dają czapki, ale nie rozdają mistrzostw. Jestem dumny z naszych chłopaków. To wspaniałe osiągnięcie dla całej naszej organizacji. To praca wielu osób, od rodziny Huntów, przez prezesa Marka Donovana, GM-a Bretta Veacha. Każdy ma swój udział w tym wielkim sukcesie.
Brian Flores był natomiast bardzo bliski zwycięstwa – wie o tym nie tylko sam trener, ale także jego zawodnicy. Wciąż, bilans 8-5 daje drużynie z Miami całkiem niezłe szanse na zameldowanie się w tegorocznych play-offach, więc porażka z prawdopodobnie najlepszą drużyną w NFL nie boli aż tak bardzo.
Zwłaszcza, że Dolphins pokazali się z dobrej strony – zwłaszcza w defensywie, która (tak jak wspomniałem) przechwyciła podania Mahomesa aż TRZYKROTNIE. Flores żałuje jednak, że nie skończyło się to plusikiem w kategorii „zwycięstwa”:
To jest eksplozywna drużyna, która potrafi się rozpędzić. Tak się stało pod koniec drugiej kwarty i na początku trzeciej. Tak są zbudowani. Oni się rozpędzają i tym razem było tak samo. Musieliśmy się do tego dostosować, co nam całkiem nieźle wyszło. Zachowaliśmy zimną krew i zdołaliśmy wrócić do spotkania. Musisz jednak ograniczyć do minimum ich „duże” zagrywki, co nam się nie udało. To było różnicą.
Chiefs zmierzą się w przyszłą niedzielę z Saints, natomiast Dolphins podejmą u siebie Patriots.
Tennessee Titans (9-4) 31 – 10 Jacksonville Jaguars (1-12)
Mike Vrabel i jego Titans wracają do dobre tory. Przekonujące zwycięstwo z Jags podtrzymuje ich pozycję liderów na pierwszym miejscu AFC South, a sama drużyna łapie formę w kluczowym momencie sezonu.
Niewątpliwie ich zeszłoroczny występ w AFC Championship rozbudził nadzieję fanów z Tennessee. Vrabel również wróży swojej drużynie długi sezon:
Zagraliśmy ten mecz dokładnie tak, jak chcieliśmy. Mieliśmy sporo wyjątkowych indywidualnych występów, a potem zakończyliśmy ten mecz w taki piękny sposób. Jestem pod wrażaniem tego, jak udało nam się wykonać nasze kluczowe zadanie… Ale jeszcze przed nami spora droga. Na razie chcemy zdobyć dziesiąte zwycięstwo i potem walczymy dalej.
Doug Marrone spisał ten sezon na straty jakoś dwa miesiące temu. A przynajmniej takie mamy wrażenie. Trener po meczu jeszcze chyba nie wie, kto będzie starterem w Week 15, za to jestem prawie przekonany, że prędzej wie, kogo weźmie w przyszłorocznym drafcie.
Do niego jeszcze daleka droga, a Jags do końca sezonu będą najprawdopodobniej rywalizowali z Jets o ten zaszczytny pierwszy wybór w drafcie:
Jeśli chodzi o naszą najbliższą przyszłość, to jeszcze nie rozmawiałem z naszymi rozgrywającymi. Ale ze względu na mój szacunek do nich, to najpierw porozmawiam z nimi, a nie z wami. Już mniej więcej wiem, co zrobię, ale najpierw muszę podyskutować z nimi. Nie chcę, by dowiedzieli się o tym z pomeczowej konferencji prasowej.
Titans w przyszłym tygodniu zmierzą się z Lions, natomiast Jaguars wybiorą się do Baltimore.
Dallas Cowboys (4-9) 30 – 7 Cincinnati Bengals (2-10-1)
Mike McCarthy i jego Cowboys jakimś cudem mają jeszcze szanse na play-offy. Pod warunkiem, że wygrają wszystkie swoje mecze, a Washington, Eagles i Giantstego nie zrobią. Serio, nie kłamię (albo przynajmniej chyba mnie matematyka nie oszukuje).
Taki jest plan McCarthy’ego i jego drużyny. Nie chodzi mi o play-offy, ale raczej o mocne zakończenie sezonu. Jak bowiem sam mówi:
Wierzę, że sukces pod koniec sezonu przechodzi potem do programu pozasezonowego i może mieć wpływ na kolejny rok rozgrywek. Jeśli zaczniesz szybko sezon, to masz ogromną przewagę nad pozostałymi drużynami. Osiągnięcie 4-0 w ostatnich meczach byłoby dla nas świetne, zwłaszcza patrząc na to, co przeszliśmy w tym sezonie.
Mike Carthy według raportów ma być bezpieczny w tym sezonie i zobaczymy go jako trenera Dallas w przyszłym roku. Tego samego nie można chyba powiedzieć o Zaku Taylorze. Chociaż z drugiej strony, tak naprawdę nie mam bladego pojęcia, co w głowie mają właściciele Bengals, czego dowodem niech będzie fach, że organizacja nie ma jeszcze hali treningowej w bardzo zimnym Cincinnati.
A co powiedział po meczu Zac Taylor? On już sam chyba nie wie, jak może pomóc tej drużynie:
Jestem zirytowany i zaskoczony. Daliśmy im zdobyć za darmo 10 punktów, zanim jeszcze mecz się na dobre zaczął. Tak nie można zaczynać spotkań. Byłem pewny siebie i naszej drużyny przed rozpoczęciem meczu, a tu zaczynamy w ten sposób. Dajemy im 10 punktów zanim mecz się w ogóle na dobrze zaczął, to rozczarowujące.
Cowboys zagrają z 49ers, natomiast Bengals przyjmą u siebie Steelers.
Houston Texans (4-9) 7 – 36 Chicago Bears (6-7)
Źle się dzieje w Houston. Astros są pośmiewiskiem ligi MLB, Rockets wysłali Westbrooka do Wizards, a James Hardenpostanowił zwyczajnie nie przychodzić na treningi, natomiast Texans… Cóż, zwyczajnie są do bani.
Po przegraniu z Chiefs w zeszłorocznych play-offach, Houston zdążyli już opuścić Deandre Hopkins (za worek piłek i 3 litry napojów izotonicznych) i Bill O’Brien (ten na szczęście został zwyczajnie wyrzucony z pracy). Texans nie mają picków w drafcie, nie mają pieniędzy na umowy i nie mają zachwycających rookich, którzy mogliby odpalić w następnym sezonie. Jak to mówią „bida z nędzą”.
A teraz kijem w oko dostali jeszcze od Bears. B-E-A-R-S. Tych którzy mieli bilans 5-1 tylko po to, by ten kilka tygodni wynosił już 5-7. Romeo Crennelnie był brany pod uwagę na pozycję „stałego” trenera Texans, ale nie zdziwiłbym się, że nawet gdyby mu zaproponowali robotę, to by ją odrzucił w tok starego powiedzenia „I’m getting too old for this shit”.
Zgadzam się z moimi zawodnikami – nie graliśmy tak, jak w ostatnich tygodniach. Nie mieliśmy w ogóle energii i nie rywalizowaliśmy z nimi. Nie daliśmy sobie nawet szansy na wygranie. Nie mam pojęcia czemu tak było. Nie wiem, czy to przez stres wywołany tym sezonem, czy może myśleli, że skoro Chicago przegrało 6 ostatnich spotkań, to dzisiaj będzie łatwo. Nie ma łatwo w NFL.
Matt Nagy musiał natomiast poczuć ulgę. Tak powinna wyglądać gra jego drużyny. MitchTrubisky nagle pokazał, że jednak ma trochę talentu, a obrona stanęła na wysokości zadania i nie pozwoliła Watsonowi na cokolwiek.
Trener wyjaśnił, że czuł coś specjalnego przed meczem. Tym razem na jego szczęście było to wyjątkowe zwycięstwo:
Przed meczem czułem dobre wibracje, podobała mi się nasza energia i to, gdzie byliśmy mentalnie. Czuliśmy się dobrze. Nie wiedziałem, czy tak samo było z naszymi zawodnikami, ale udowodnili swoje umiejętności. Wszystkie trzy grupy zawodników były świetne. To był definitywnie nasz najlepszy mecz w tym sezonie.
Texans zmierzą się w przyszłym tygodniu z Colts, natomiast Bearsczeka potyczka z Vikings o play-offowe „być albo nie być”.
Denver Broncos (5-8) 32 – 27 Carolina Panthers (4-9)
Vic Fangio i jego problemy z Drew Lockiem wciąż nie mają końca. Młody QB znowu zaprezentował się z bardzo dobrej strony przeciwko Panthers, pomagając swojej drużynie w zdobyciu piątego zwycięstwa w tym sezonie. Broncos są w bardzo dziwnym położeniu, bo ani nie walczą o wysokie miejsce w drafcie, ani nie znajdą się w play-offach.
Jedno jest pewne – Fangio musi się modlić o to, by Lock, niezależnie od wyników, pokazał światu, że warto budować wokół niego drużynę. Co natomiast powiedział trener po meczu? Ano nic specjalnego:
Byliśmy zgrabniejsi. Celność na poziomie 21/27 jest dużo lepsza niż zwykle, mieliśmy kilka zagrywek na sporo jardów, dobrze podawaliśmy piłkę do różnych odbiorców. Moim zdaniem możemy jeszcze poprawić naszą ofensywę. Dobrze biegaliśmy z piłką, 27 biegów to dobry wynik. To był dobry mecz do momentu, kiedy pozwoliliśmy im tak bezkarnie podawać piłkę, ale na szczęście pod koniec meczu udało nam się im przeszkodzić.
Natomiast Matt Rhulei Panthers to zespół, któremu naprawdę współczuję. To są walczaki, które przegrywają spotkania zaledwie kilkoma punktami. Wyglądają nieźle i wierzę, że odpowiednie wzmocnienie drużyny w drafcie i FA, powrót Christiana McCarthy’ego, a także kolejny rok doświadczenia dla Teddy’ego Bridgewatera sprawi, że Panthers w przyszłym sezonie będą skuteczniejsi i niektóre bliskie porażki zamienią się w komfortowe zwycięstwa.
Na razie Rhule może jedynie dzielić moje zdanie i obiecywać lepszą przyszłość w pomeczowych konferencjach:
Oczywiście jestem niezwykle rozczarowany dzisiejszym wynikiem. Moim zdaniem to nie był nasz najlepszy mecz, ale z drugiej strony zawodnicy pokazali ogromne serce i opanowanie, że udało im się wrócić do rywalizacji. Mieliśmy piłkę pod koniec spotkania i niestety znowu zabrakło nam tego wykończenia, by wygrać. Za dużo przeszkadzamy sami sobie karami i błędami we wcześniejszych momentach meczu. Ale Denver zasłużyło na zwycięstwo, więc serdecznie gratuluję.
Broncos zmierzą się z Bills, natomiast Panthersprzejadą się do Wisconsin, by zagrać z Packers.
New York Jets (0-13) 3 – 40 Seattle Seahawks
Wybaczcie, ale nie wiem nawet, co mogę napisać. Czy ktoś spodziewał się czegoś innego? Zadanie wykonane, gratulacje panie Gase, numer 1 w drafcie jest niezagrożony.
Trener Jets powiedział po meczu swojemu byłemu zawodnikowi Jamalowi Adamsowi, by ten „spróbował zdobyć chociaż jeden” w Seattle (mając najprawdopodobniej na myśli pierścień, chociaż z Gase’em nic nie wiadomo).
To była najprawdopodobniej jego najciekawsza wypowiedź podczas minionego weekendu. Myślę, że Jets zapewnią sobie numer 1 w drafcie i dzień po zakończeniu sezonu Gase zostanie zaproszony do gabinetu właściciela/prezesa/GM-a, gdzie powiadomią go o dyscyplinarnym wyrzuceniu go z organizacji New York Jets. Na razie jednak „chwilo, trwaj!”.
Nie byliśmy zbyt dobrzy, zwłaszcza na początku, gdzie mieliśmy jeszcze szanse na zdobywanie punktów. Marcus Maye miał kawał przechwytu, nic z tym nie zrobiliśmy. Udało nam się zdobyć sporo jardów po ich kopnięciu, nic z tym nie zrobiliśmy. Nagle oni odpłynęli od nas i przeciwko takiej drużynie trzeba wykorzystać każdą sytuację. Inaczej skończy się tak, jak skończyło się dzisiaj.
Pete Carroll poszedł natomiast w myśl „zero litości” – w NFL jedynymi przyjaciółmi są zawodnicy z twojej drużyny, reszta może iść sobie pogrzebać. Russ i spółka nie mieli skrupułów, zdobywając 40 punktów i bawiąc się z Jets jak z dziećmi (albo może jak stado orek, które rzuca do siebie żywą foką, doprowadzając je do agonii gorszej niż śmierć).
Carroll był dumny z takiej bezlitosnej postawy swojej drużyny:
Jak grasz z drużyną, która ma problemy, to powinieneś wygrać sporą ilością punktów. Dokładnie to nam się dzisiaj udało. To było nasze oświadczenie w sprawie tego, że wszyscy są na tych samych falach i wszyscy starają się tak samo. Jestem bardzo zadowolony, że tego dokonaliśmy, bo to był kawał porządnego meczu.
Jets w przyszłym tygodniu przegrają z Rams, natomiast Seahawks zmierzą się z Washington Football Team.
Indianapolis Colts (9-4) 44 – 27 Las Vegas Raiders (7-6)
Frank Reich na pomeczowej konferencji czuł się tak pewny siebie, że nawet zaczął żartować. Jego drużyna grała piękny ofensywny futbol, co pozwoliło wszystkim się zrelaksować. Reich na przykład śmiał się, że nie miał pojęcia, jak dobrze piłkę łapie cornerback Kenny Moore:
Nie miałem pojęcia, że Odell Beckham Jr gra dla nas w defensywie! To było niesamowite. Na chwilę zaniemówiłem, popatrzyłem na powtórkę i zapytałem się głośno: „Czy on serio złapał tę piłkę?”. To było niewiarygodne – dosłownie zagranie życia.
Po byciu rozjechanym przez Falcons, prawie porażce z Jets i teraz 44 punktach straconych w meczu z Falcons, Raiders zwolnili swojego defensywnego koordynatora Paula Guenthera. Decyzja została podjęta bardzo szybko, co nie jest w sumie dziwne, gdy przeczytamy pomeczowe wypowiedzi trenera LV, Jona Grudena.
„Chucky” bardzo chętnie wskazywał winnych tej porażki. Wśród nich była wspomniana defensywa, ale także problemy z personelem na boisku:
Żeby być drużyną z aspiracjami play-offowymi, a co dopiero mistrzowskimi, musisz mieć dobrych zawodników we wszystkich 3 częściach futbolu. Defensywnie nie mieliśmy odpowiedzi. Daliśmy im zbyt dużo jardów w bieganiu, nie dobiegaliśmy do ich rozgrywającego i mieliśmy negatywny stosunek strat piłki. Nie chcę szukać winnych i wymówek, ale brakuje nam sporej ilości zawodników. Musimy znaleźć na to odpowiedzi i jak tylko się z wami pożegnam, to wracam do roboty.
Colts zmierzą się z Texans, natomiast Raiders stoczą dywizyjny pojedynek z Chargers. Patrząc na aktualne formy obydwóch drużyn, w Las Vegas może dojść do strzelaniny.
Washington Football Team (6-7) 23 – 15 San Francisco 49ers
Jeśli śledzicie ten cykl od początku, to pewnie wiecie, że lubię stroić sobie żarciki z drużyn reprezentujących NFC East. Grały/grają beznadziejnie, więc są łatwymi chłopcami do bicia. Na szczęście z tych gruzów powstała bardzo ładna historia feniksa w postaci Football Team, które po stracie nazwy, godności i tożsamości powoli wstaje z kolan.
WFT jest teraz niekwestionowanym liderem dywizji, ma sporą szansę na wzięcie udziału w play-offach, a na koncie mają zaserwowanie porażek kolejno niepokonanym Steelers i obecnym „wicemistrzom” NFL, czyli 49ers. Dlatego zamiast tłumaczyć wam jakąś wypowiedź Rona Rivery z konferencji, to wolę wam przekazać jego pomeczową przemowę do zawodników, bo ta była zwyczajnie kozacka:
Teraz się liczycie. Zasłużyliście na to, walczyliście o to. Nie pozwólcie, by ktokolwiek wam to zabrał. Zasłużyliście na to. Przez to całe gó*no, z którym się zmagaliśmy od początku sezonu, przez to, co musieliście przejść w trakcie tego sezonu – przez to wywalczyliście sobie pierwsze miejsce w NFC East. To jest to, kim jesteście.
Natomiast Kyle Shanahan, jak Dante przed wejściem do Piekła, postanowił porzucić nadzieję, że uda mu się coś ugrać w tym sezonie. Po pojawieniu się w Superbowl, jego drużyna podupadła na zdrowiu, straciła kilku zawodników i tak ogólnie wygląda dość nijako.
Dlatego też zamiast zastanawiać się nad planami play-offowymi, Shanahan musi w trakcie meczu myśleć o tym, czy zastąpić Nicka Mullensa C.J-em Beathardem. Och, jakże potężni upadli:
Zastanawiałem się nad tym, gdy Nick rzucił pick-six. Ale chciałem dać C.J-owi szansę na rozgrzanie się. Więc kiedy ten się rozgrzewał, Nick nagle odżył, zdobywał jardy przy trzecich próbach, aż w końcu zdobyliśmy punkty. Po czymś takim nie miałem serca, by go zdjąć.
Washington w przyszłym tygodniu stoczy batalię z Seahawks, natomiast 49ers przejadą się do Dallas.
New Orleans Saints (10-3) 21 – 24 Philadelphia Eagles (4-8-1)
No ale panie Seanie Paytonie, przegrać z Eagles? Przecież to nie wypada. Ja rozumiem, że brak Drew Breesa nie jest łatwą sprawą, ale przecież Taysom Hill trenuje jako QB1 od kilku tygodni, chyba już się zaaklimatyzował. Wszyscy wiedzieli, że to on będzie starterem. Tak samo, jak to, że defensywa Saints nie lubi grać w gierki i woli bić, niż być bitą.
Niestety coś się zepsuło i chyba nie było go słychać, bo zawodnicy Saints nie załapali protokołu na mecz. Prawdę mówiąc (podobnie jak Sean Payton) nie mam pojęcia dokąd zmierzam z tymi dywagacjami, więc po prostu oddam głos samemu zainteresowanemu:
Ta liga jest zbyt dobra, niezależnie od tego z kim grasz. Musimy lepiej grać i ogólnie wykonywać lepszą pracę, co zaczyna się ode mnie. Moim zdaniem byliśmy jacyś płascy, ospali. Przebiegliśmy zaledwie 70 jardów i powalili naszego rozgrywającego 5 razy. Oni przebiegli 250 jardów. My nie trafiliśmy FG, oni trafili. Ale szacunek dla Philly, zasłużyli na to zwycięstwo.
Doug Pederson potwierdził natomiast, że Jalen Hurts(dla którego był to debiut na pozycji startującego QB w NFL)będzie starterem również w przyszłym tygodniu, co nie jest za bardzo niespodzianką, ponieważ po spotkaniu z Saints trener nie szczędził komplementów swojemu młodemu rozgrywającemu:
Moim zdaniem chłopak rozegrał naprawdę dobry mecz, miał sporo niezłych zagrywek. Był dobry. Dobrze zarządzał naszą drużyną, wykonał wszystkie nasze polecenia co do joty. Był rozważny, ale też bardzo fizyczny, zwłaszcza kiedy biegał z piłką.
NOLA zagra mecz na szczycie z Chiefs, natomiast Eagles nie będą mieli wcale łatwiej –zmierzą się bowiem z Cardinals.
Atlanta Falcons (4-9) 17 – 20 Los Angeles Chargers (4-9)
Ależ ciekawy to kazus. Jedna drużyna z bilansem 4-9 spada w przepaść kilka lat po wizycie w SuperBowl, druga wchodzi natomiast w zupełnie nową erę pod czujnym i utalentowanym okiem/ramieniem młodego QB. O ile Chargers mogą mieć przez Joey’a Bosę, Justina Herberta i Derwina Jamesa jakieś nadzieje, o tyle fani z Atlanty muszą się przygotować na kilka lat biedy.
Wygląda na to, że te spędzone będą pod zarządem Raheema Morrisa, który po porażce był wyjątkowo nie w sosie. Nie poprawił mu humoru nawet fakt, że Calvin Ridley zanotował w tym sezonie ponad 1000 jardów jako skrzydłowy, a Matt Ryan pobił rekord największej ilości jardów zdobytych przez rozgrywającego w pierwszych 13 sezonach kariery:
Calvin chce mieć sezony, w których wygrywa. Zawsze o tym gadamy. Nie chodzi o zwyciężanie spotkań, chodzi o wygrywanie sezonów. Statystyki są dla przegrywów. Oczywiście to był dla niego fajny mecz, bo osiągnął swoje postanowienie i spełnił marzenie, a ja jestem z niego dumny, ale nie o to nam chodzi. Matt jest natomiast charakternym gościem. Pierwszy ci powie, że coś jest nie tak, albo że on coś schrzanił. Wiem, że zawsze jest szczery i nie kryje swojej opinii.
Chargers i Anthony Lynn wygrali to spotkanie, ale nie myślcie, że obyło się bez problemów. Jednym z nich była sytuacja z końca drugiej kwarty, gdy drużyna była na 8. jardzie Falcons, miała 3. próbę i 1 jard do zdobycia, nie miała przerw na żądanie, a do końca były jeszcze 22 sekundy. Co można zrobić w takiej sytuacji? Ano rzucić i zdobyć TD albo rzucić i nie zdobyć TD, zatrzymując czas i mając jeszcze 4. próbę na kopnięcie FG.
Co więc zrobili Chargers? Oczywiście pobiegli. Mają farta, że wygrali ten mecz:
Nie możesz biegać z piłką w takiej sytuacji. Po prostu nie możesz. Próbujemy być agresywni, ale nie możesz biegać z piłką w takiej sytuacji! Takie coś jest dokładnie tym, co musimy poprawić w przyszłych tygodniach. Jako trenerzy musimy się lepiej komunikować, żeby nie dochodziło do takich sytuacji. Tak zrobimy, ale na wszystko co jest dobre, nie możesz biegać w takiej sytuacji!
Falcons spotkają się z Tampa Bay Buccaneers, natomiast Chargers stoczą bój z Raiders.
Green Bay Packers (10-3) 31 – 24 Detroit Lions (5-8)
Ten wynik jest nieco za bliski jak na poziom obydwóch drużyn. Packers zapewnili sobie pierwsze miejsce w dywizji NFC North, teraz jednak czas na poważniejsze wyzwanie – wygranie całej konferencji i zapewnienie sobie tygodnia przerwy i grania na domowym stadionie w play-offach.
Rozumieją to wszyscy zawodnicy, rozumie to również Matt LaFleur, który podczas pomeczowej konferencji prasowej nazwał Aarona Rodgersa „głównym kandydatem do nagrody MVP”, a także wyjaśnił, co sprawia, że jego drużyna jest taka dobra:
To chemia, poczucie braterstwa, umiejętność walki z niepowodzeniami, bycie twardymi i niepokornymi. Moim zdaniem nasza drużyna ma te cechy. To jest dziwny, bardzo dziwny rok. Granie bez fanów nie ułatwia sprawy, ale udaje nam się wykorzystywać wszystkie nasze szanse. Lubię nasz vibe, energię naszych chłopaków i to, że są kumplami poza boiskiem, dzięki czemu bardziej walczą o siebie na boisku.
Tymczasowy trener Lions Darrell Bevell nie miał za dużo do powiedzenia po spotkaniu z Green Bay, więc swoje spotkanie z mediami ograniczył do minimum. Bevell według lokalnych mediów nie ma najmniejszej szansy na zostanie coachem Lions na stałe, więc skoro nawet oni mają go w poważaniu, to trudno, byśmy mieli usłyszeć od trenera coś ciekawego.
A szkoda, bo wydaje się być przyjemnym gościem, takim, który od czasu do czasu rzuciłby żartem, a może i wykrzesałby coś z Lions.
Dobiła nas druga połowa i jej początek. Wyszli z szatni i mieli bardzo długą akcję. Kiedy coś takiego ma miejsce, to twoja ofensywa musi odpowiedzieć tym samym, dać defensywie szansę na to, by się przegrupowała i odzyskała trochę energii. Niestety tego nie zrobiliśmy i skończyło się tak, jak się skończyło.
Packers zagrają przeciwko Panthers, natomiast Lions czeka bardzo trudna walka z Titans.
Pittsburgh Steelers (11-2) 15 – 26 Buffalo Bills (10-3)
Ojej, coś się chyba w Pittsburghu zepsuło. Drużyna po 11 meczach bez porażki, nagle przegrała 2 razy z rzędu. Mike Tomlin szybko zdiagnozował jednak problem swojej drużyny – zdobywa za mało punktów. To tylko tyle i aż tyle. Jak sam stwierdził:
Brakuje nam play-makerów i przede wszystkim play-makingu. Musimy lepiej wykorzystywać wszystkie sytuacje, gdy mamy piłkę w rękach. Musimy po prostu zdobywać więcej punktów w ofensywie. Oni mieli kilka zagrywek, my mieliśmy kilka zagrywek w pierwszej połowie. Jednak ich zagrywki były poważniejsze – szczególnie pick-six, który nas wytrącił z równowagi.
„Niech oni sobie gadają, niech oni sobie ku*wa tańczą – my będziemy zapier*alać” – takimi słowami zachęcał do grania swoich towarzyszy rozgrywający Bills, Josh Allen. Cóż, chociaż sam Allen nie miał wiekopomnego spotkania, to Buffalo pokazało, że należy ich brać na poważnie w tegorocznej rywalizacji o koronę AFC.
Podobnie dumny ze swojej drużyny był Sean McDermott– zwłaszcza z przechwytu Tarona Johnsona, który następnie pobiegł z piłką po przyłożenie (pierwszy TD defensywy Bills w tym sezonie). Jak sam powiedział:
To było arcyważne. Moim zdaniem nasza defensywa była bardzo dobra w tym meczu, ale wiecie, Ben to jest Ben – gość nie popełnia zbyt dużej ilości błędów, a do tego trudno się do niego dobrać i go przewalić. A tu nagle dostajesz taką zagrywkę. Coś pięknego, to dało nam wiatr w żagle.
Steelers zmierzą się z Bengals, natomiast Billszagrają przeciwko Denver Broncos.
Baltimore Ravens (8-5) 47 – 42 Cleveland Browns (9-4)
Ależ to był mecz. Niespodziewane zwroty akcji, zmiany prowadzenia, „incydent kałowy” Lamara Jacksona (sam twierdzi, że miał skurcze) i zwycięstwo przez 55-jardowy field goal Justina Tuckera. Poziom spotkania dorównywał chyba legendarnemu już poniedziałkowemu pojedynkowi Chiefs i Rams z 2018 roku, który miał być „przedsmakiem Superbowl” (jak zwykle musieli się jednak pojawić na scenie Patriots i wykopać Chiefs z play-offów w AFC Championship).
Jeżeli tak miałoby wyglądać spotkanie Browns i Ravens w tegorocznych play-offach, to ja to kupuję. I nawet jeżeli serce mnie trochę boli, że to Ravens wygrali pojedynek dywizyjny, to trudno się nie zgodzić z ich coachem, Johnem Harbaugh, który po meczu stwierdził:
To mecz, który zapisze się w historii. Jeśli napisałbyś o nim film, to ludzie zwyczajnie by w niego nie uwierzyli. Powiedzieliby, że coś takiego nie mogłoby się zdarzyć.
Co jest zrozumiałe, Kevin Stefanski nie był aż tak podekscytowany po tym meczu. Wraz ze swoją drużyną byli niezwykle rozczarowani wynikiem i chociaż było blisko, to widać, jak ogromne postępy zrobiła w ciągu tego sezonu ekipa z Cleveland – w końcu pierwszy dywizyjny konflikt z Ravens w Week 1 był kompletną masakrą Browns.
Czas na przegrupowanie i szykowanie się do trzech absolutnie kluczowych spotkań tego sezonu:
Jestem bardzo rozczarowany. Chcieliśmy wygrać, co nam się nie udało. Walka była po obydwóch stronach i doceniam poświęcenie naszych chłopaków, ale czegoś nam jednak zabrakło. Popełniliśmy błędy – my jako trenerzy, ale też zawodnicy w ofensywie, defensywie i special teams. Zabrakło kilku elementów, by pokonać dobrą drużynę, co jest bardzo przykre.
Ravens w przyszłym tygodniu pobiją się z Jaguars, natomiast Browns będą chcieli się odkuć przeciwko Giants.
I tak dobiega końca kolejna kolejka sezonu regularnego NFL. Do końca zaledwie 3 tygodnie – miejmy nadzieję, że równie ekscytujące, co ten.
Tekst i tłumaczenia opracował Kamil Kacperski.
Źródło zdjęcia w leadzie: vikings. com
Categories
AKTUALNOŚCI, NFL, NFL, Wpisy