Skip to content

Devon Walker: okrutna cena pięknego sportu

Poniedziałkowe wydarzenia, na futbolowych arenach w Stanach Zjednoczonych, w bardzo kontrastowy i brutalny sposób, przypomniały nam z jakim sportem mamy do czynienia. Jest to sport zarówno piękny i piszący wspaniałe scenariusze, doprowadzający do euforii i dumy z drużyny, której kibicujemy, ale jednocześnie ta euforia może być okupiona dramatycznymi okolicznościami i tragediami, które pozostają w cieniu historii. Radość może się przeplatać ze smutkiem, strachem o zdrowie i życie zawodników. Futbol jest sportem bezlitosnym i bardzo wymagającym

 

W miniony poniedziałek mieliśmy tego najlepszy przykład. Po wieczornym meczu Cincinnati Bengals z Buffalo Bills, zamiast widowiskowych akcji i fantastycznych popisów zawodników obydwu drużyn, na naszych ekranach mogliśmy oglądać absolutnie zszokowane i przerażone twarze zawodników obydwu drużyn, zapłakanych kibiców na trybunach i apele o modlitwę oraz wsparcie w mediach społecznościowych. Damar Hamlin, doznał podczas meczu ataku serca i długo był reanimowany na boisku w Cincinnati. Raporty mówią również o dalszej walce o życie zawodnika, już po przewiezieniu do szpitala. Konieczne było podłączenie zawodnika do respiratora, gdyż nie oddychał on samodzielnie. Dopiero po dobie, otrzymaliśmy pierwsze jakkolwiek pozytywne wieści ze szpitala w którym Hamlin przebywa. Według ostatnich raportów, jego stan – mimo że nadal krytyczny – ustabilizował się, a konieczność podawania tlenu nieco się zmniejszyła. Cały świat futbolu, po powstrzymaniu oddechu na 24 godziny, może powoli starać się wrócić do codzienności, choć z pewnością nie będzie to łatwe. Chwile grozy, które przeżył każdy fan futbolu, zostaną w nas z pewnością na długo. Na jak długo? To sprawa indywidualna. Najdłużej jednak z pewnością w fanach, zawodnikach i wszystkich osobach związanych w Buffalo Bills. Jak długo i jak głęboko może sięgać miłość do futbolu, oraz czasem jego przykre konsekwencje, uczy nas historia innego zawodnika (również występującego na pozycji safety). Zawodnika, który nigdy nie zagrał na boiskach NFL, chociaż z pewnością miał takie marzenia. Okrutnym zrządzeniem losu, ten zawodnik (już jako kibic), w miniony poniedziałek – trzy godziny przed wypadkiem Damara Hamlina – mógł zaczerpnąć z drugiego końca skali futbolowych emocji, ponieważ jego była drużyna, po wspaniałym sezonie oraz niesamowitym meczu, triumfowała w Cotton Bowl na AT&T Stadium. Oto historia Devona Walkera.

 

Były zawodnik Tulane Green Wave, urodził się i wychował na przedmieściach Nowego Orleanu – w Destrehan. Tam też ukończył Destrehan High School i aplikował na studia do szkoły medycznej w swoim rodzinnym mieście – Tulane University. Dostał się tam do drużyny futbolowej i rozpoczął walkę o swoją karierę. W pierwszym sezonie, jako freshman, rozegrał 9 spotkań, w drugim – już wszystkie 12. W swój trzeci rok, w drużynie Green Wave, miał wkroczyć jako jeden z liderów obrony i całej drużyny. Niestety los miał dla niego inne plany. Okrutne plany. 8 września 2012 roku Tulane rozgrywało mecz w Tulsie. Zbliżał się koniec pierwszej połowy. Green Waves przegrywali 3:35. W ostatnim snapie przed przerwą, zawodnik atakujący Golden Hurricanes, urwał się pierwszej linii obrony z Tulane i pędził w stronę endzone. Walker ruszył w jego stronę, z zamiarem wykonania tackle’a. Za atakującym popędziło także dwóch innych zawodników Green Wave. Jeden z nich, tuż przed interwencją Walkera, wytrącił z równowagi atakującego, który upadł tuż pod nogami Devona, w efekcie czego, rozpędzony safety, przeszył powietrze i wpadł pochyloną głową na swojego partnera z drużyny. W tym momencie, dla Walkera zgasło światło.

Zawodnik padł na murawę jak rażony piorunem i nie był w stanie się poruszyć. Sam, po latach, wspominał że całą sytuację pamięta jedynie jak przez mgłę, potrafi sobie przypomnieć szczegóły, takie jak to kto przewrócił atakującego przeciwnika, czy dziwne uczucie kiedy upadał na ziemię, a jego ciało układało się nienaturalny sposób, jednak nie pamięta niczego co działo się podczas zderzenia i zaraz po nim. Na murawie błyskawicznie pojawili się sanitariusze i przez dłuższa chwilę badali zawodnika. Udzielali mu pierwszej pomocy. Walker nie mógł oddychać, ani poruszać kończynami. Po przetransportowaniu do szpitala i wykonaniu w ciągu następnych kilku dni szeregu badań, stało się jasne, że uszkodzeniu uległy trzeci i czwarty krąg odcinka szyjnego kręgosłupa, a młody zawodnik został sparaliżowany od barków w dół. We wspomnieniach z tamtego czasu, przytaczanych przez rodzinę i samego zawodnika, wynika że nie do końca zdawał on sobie jeszcze wówczas sprawę z tego, co ta diagnoza oznacza. Miał pozostawać w dobrym i optymistycznym humorze, traktował swój przypadek jak każdą zwyczajną kontuzję, żartował z pielęgniarkami, które się nim opiekowały, a sam powtarzał sobie każdego dnia, że już niedługo wstanie i zacznie normalnie chodzić. Dni jednak mijały, a na nic takiego się nie zapowiadało. Wkrótce stało się jasne, że przyszłością dla Devona będzie wózek inwalidzki i koniec marzeń o sportowej karierze. Co więcej, nawet życie prywatne zawodnika staneło na głowie. Młody, samodzielny i pełen planów na życie student, musiał się pogodzić z własną niepełnosprawnością, wrócić pod opiekę rodziców i znaleźć w sobie siłę, by się nie załamać i odnaleźć w nowej sytuacji. Devon przyznaje, że miał wówczas bardzo ciężki okres w swoim życiu, oraz epizod związany z depresją. Jednak już rok później, postanowił o siebie walczyć i wrócił na studia do Tulane, by dokończyć kierunek z biologii komórkowej i molekularnej. W powrocie na studia, pomógł mu bardzo jego serdeczny przyjaciel i kolega z drużyny – Jacob Davis, który robił za niego notatki i pomagał funkcjonować w murach uczelni. Powrót do nauki umożliwił także sprzęt, jak m.in. komputery, które mógł obsługiwać za pomocą głosu, czy specjalny elektryczny wózek inwalidzki. Walker nie może poruszać kończynami, więc wózkiem steruje za pomocą komend głosowych, oraz ust i panelu dotykowego. Uszkodzenie rdzenia kręgowego, na wysokości czwartego kręgu, upośledziło też jego zdolność samodzielnego oddychania, musi więc być podłączony do wspomagającego go respiratora. To wszystko nie przeszkodziło jednak Devonowi dopiąć swego i w maju 2014 roku odebrał swój upragniony dyplom ukończenia studiów. Tego samego dnia, podpisał również jednodniowy kontrakt z zespołem New Orleans Saints, a niedługo jednym z jego najbliższych znajomych stał się były zawodnik tej drużyny – również poruszający się na wózku inwalidzkim, z powodu cierpienia na stwardnienie zanikowe boczne – Steve Gleason.

Walker nie chciał jednak osiadać na laurach. potrzebował kolejnego wyzwania. Po roku poświęconym na intensywną rehabilitację, wrócił na uczelnię, by zdobyć tytuł magistra z neuro-nauki (ang. neurosience). Powodem takiego wyboru była chęć zrozumienia istoty swojej kontuzji i możliwość szukania najlepszych metod leczenia i rehabilitacji. To w przyszłości zaowocowało również założeniem fundacji zajmującej się podobnymi do niego przypadkami i pomagającej ludziom przejść przez podobne traumy, oraz wspomagającej potrzebujących w pozyskiwaniu sprzętu potrzebnego do leczenia, rehabilitacji i codziennego funkcjonowania. Walker bowiem sam przyznawał, że jego wypadek stał się bardzo głośny w całym kraju, dlatego też nie było problemu w uzbieraniu środków potrzebnych na jego leczenie, jednak niewiele osób ma podobne szczęście, w swoim nieszczęściu, co on. Przy powrocie Devona na studia, gestem wykazał się sam uniwersytet, bowiem to szkoła zdecydowała się zapłacić za dalsza edukację ich absolwenta i byłego zawodnika. Umożliwienie dalszego kształcenia nie było zresztą jedyną formą uhonorowania Walkera przez szkołę, oraz drużynę futbolową. Numer 18, z jakim Devon występował, jest prawdziwym talizmanem zespołu. Można go znaleźć wszędzie. Na Yulman Stadium, na fladze z jaką zawodnicy wybiegają z tunelu przed meczami, w budynkach biurowych zespołu, a także na ciężarówce wożącej sprzęt dla drużyny. Od sezonu 2018, zdecydowano również o całkowitym zastrzeżeniu numeru 18, nie tylko w zespole futbolowym, ale również w innych sekcjach sportowych szkoły. Devon jest częstym gościem w progach uczelni, oraz – w szczególności – na treningach i meczach swojego zespołu. Jest obecny na każdym domowym spotkaniu Green Wave, oraz na wielu ważnych meczach wyjazdowych, chociaż musi się liczyć z trudnościami logistycznymi i nie zawsze jest to możliwe, Walker był jednak obecny na poniedziałkowym Cotton Bowl, wygranym przez jego drużynę, w niesamowitych okolicznościach. I z całą pewnością przyniosło mu to dużo radości (zwłaszcza, że pomimo iż w szkole i drużynie z 2012 roku nie pozostał już żaden zawodnik, ani członek sztabu, to Walker jest bliskim znajomym obecnego HC Green Wave – Williego Fritza).

Devonowi bowiem udało się odzyskać radość z życia, znaleźć sobie nowy cel, do którego dąży, a jednocześnie ani na moment nie odsunął się od miłości jaką będąc nastolatkiem obdarzył grę w futbol. Ten sam futbol, który dziesięć lat temu postanowił zabrać mu wszystko. Pomimo tego, że złamał mu kręgosłup, nie zdołał złamać go jednak jako człowieka. Devon Walker podniósł się po tym ciosie od życia i w dalszym ciągu zachował w sobie pasję do tego pięknego i okrutnego sportu.

 

To powinno być dla nas wzorem i inspiracją w chwilach takich jak ta, z ostatniego Monday NIght Football. My, pasjonaci tego sportu, musimy pamiętać, że pomimo tego, że ten sport jest tak pasjonujący i wciągający, to jest też bardzo niebezpieczny i zawodnicy biegający po boiskach, często kładą na szali swoje zdrowie, a także życie. Wszystko wskazuje na to, że przypadek Damara Hamlina, to nieszczęśliwy splot okoliczności. Eksperci i niezależni lekarze, za najbardziej prawdopodobną przyczynę podają tzw. commotio cardis, czyli potocznie mówiąc – wstrząs mięśnia sercowego. Bardzo rzadką przypadłość, kiedy na skutek uderzenia, w bardzo konkretne miejsce na klatce piersiowej, w bardzo konkretnej fazie pracy serca, dochodzi do wstrząsu i zaburzenia jego funkcjonowania. Podobne przypadki zdarzały się w przeszłości m.in hokeistom, jednak jest to na tyle rzadka sytuacja i na tyle niecodzienna, że bardzo wiele osób uprawiających sport, lub interesujących się sportem, najprawdopodobniej nigdy by o niej nie usłyszała, gdyby nie poniedziałkowy wypadek. Warto więc pamiętać podczas rozmaitych dyskusji na tematy sportowe, czym jest zawodowy sport wyczynowy i co w ostatecznym rozrachunku liczy się najbardziej. Na całe szczęście, wobec wypadku Hamlina, na wysokości stanął (z bardzo nielicznymi wyjątkami) cały futbolowy świat. Zawodnicy Bills i Bengals odmówili dalszej gry, oficjele z ramienia ligi nie naciskali na kontynuowanie meczu, a co więcej pomimo napiętego terminarza spotkań, nie zostanie on rozegrany również do końca tego tygodnia. Wszystkie zespoły, oraz kibice każdej z drużyn, zjednoczyli się w modlitwie i zadumie nad zdrowiem i życiem zawodnika Bills. Wstrzymane zostały zagorzałe debaty na temat zbliżającej się kolejki, drużyn fantasy, czy przepychanki na forach kibicowskich. Futbol dla nas – fanów, jest czymś co pochłania nas czasem bez reszty i fascynuje, jednak warto pamiętać, że ma też swoją mroczną i brutalną twarz. Potrafi niszczyć sportowcom życia, łamać kariery, wyrzucać na margines pamięci. W takich chwilach jak ta, warto doceniać i pamiętać o tym, co jest najważniejsze, a o czym nie zapomniał w godzinie próby Devon Walker. Mając nadzieję, że Damar Hamlin jak najszybciej wróci do pełni zdrowia, łączmy się z rodziną i bliskimi zawodnika dobrymi myślami i modlitwami.

*

Autor: Paweł Sałata

Leave a Reply

%d bloggers like this: