Jak ojciec, jak syn
Zapraszamy na historię o tym, jak Andy Reid i Kansas City Chiefs wreszcie doczekali się zbawcy na rozegraniu.
W nowoczesnym futbolu bardzo ważna jest relacja na linii trener – rozgrywający. Jeśli jest między nimi „chemia”, to zespół od razu inaczej wygląda, a grę ofensywną ogląda się z przyjemnością. Gdy jej nie ma, nawet najlepszy quarterback nie jest w stanie dobrze poprowadzić swojej drużyny, a jej gra staje się męcząca dla widzów. Dobrym przykładem świetnej chemii jest duet Andy Reid – Patrick Mahomes.
Andy Reid to niezwykle doświadczony trener w NFL, a przy okazji jest jednym z najlepszych ofensywnych umysłów w lidze. Zaczynał jako asystent w Green Bay Packers, gdzie pracował z QB Brettem Favre’em oraz legendarnym trenerem Mike’iem Holmgrenem. Jednak prawdziwą szansę otrzymał od Eagles, gdzie w latach 1999 – 2012 był głównym trenerem. W Filadelfii przez dekadę współpracował z rozgrywającym Donovanem McNabbem, gdzie przez 10 lat tylko trzy razy Eagles opuścili playoffy. Jednak zawsze czegoś brakowało, aby odnieść końcowy sukces. Najbliżej byli w 2004 roku, gdy Filadelfia zameldowała się w Super Bowl, gdzie jednak musiała uznać wyższość New England Patriots. Eagles w tym sezonie w sezonie regularnym wygrali 13 spotkań, a McNabb zaliczył swój najlepszy sezon w karierze (3,875 YDS, 31 TDS, 104.7 passer rating).
Jednak formuła współpracy Reida z Eagles zaczęła się wyczerpywać, a punktem zwrotnym był oddanie McNabba w 2010 roku do Redskins i postawienie na Mike’a Vicka. Vick przyszedł do Filadelfii w 2009 roku po dwuletniej nieobecności w NFL, spowodowanej odbywaniem kary za organizowanie nielegalnych walk psów. Z pewnością okiełznanie krnąbrnego zawodnika, danie mu szansy i przywrócenie do formy to jeden z największych osobistych sukcesów Reida. Rozgrywający był wcześniej gwiazdą Atlanty Falcons, ale o wiele lepiej szło mu bieganie z piłką, aniżeli rzucanie nią. Na początku współpracy z Reidem trochę się to zmieniło, gdyż Vick zanotował pierwsze sezony w karierze, gdzie rzucił ponad 3 tysiące jardów, a nawet miał wskaźnik passer rating na poziomie 100.4. W 2010 roku zdobył nawet nagrodę NFL Comeback Player of the Year, co było wręcz szokiem. Jednak po dwóch całkiem niezłych latach przyszedł słaby sezon w 2012 roku, gdzie Eagles przegrali aż 12 spotkań i kolejny raz nie zameldowali się post season. Reid został zwolniony.
Reid oczywiście długo nie był bezrobotny i dostał propozycję pracy z Kansas City Chiefs. W Chiefs spotkał się z QB Alexem Smithem, jedynką draftu 2005, który był jednak ogromnym rozczarowaniem. I tu doświadczony trener zanotował sukces, bo Smith zaczął grać naprawdę przyzwoicie, mimo że nigdy nie był wielką gwiazdą, to jednak nie rzucał kłód pod nogi trenerowi i zespołowi. W latach 2013 – 2017 Chiefs za każdym razem mieli dodatni bilans i tylko raz nie zagrali w styczniu. Sam Smith notował najlepsze sezony właśnie podczas współpracy z Reidem (m.in. 3 razy wybrany do Pro Bowl), jednak wadą tego duetu z pewnością było to, że wygrał tylko jeden mecz w playoffach. Obudowany świetnymi zawodnikami na tzw. skillpositionsSmith stał się osobą, która ograniczała trochę ofensywę Chiefs i samego Reida, który nie mógł używać w pełni swoich schematów i zmysłu ofensywnego. Tak było do 2017 roku, gdy podczas draftu wybrano z numerem 10. rozgrywającego uczelni Texas Tech, 22 – letniego Patricka Mahomesa. W ręce szalonego umysłu ofensywnego wreszcie trafiła zabawka, która była w stanie realizować wszystkie schematy w ataku.
Już na uczelni młody rozgrywający spotkał się z równie kreatywnym trenerem, jeśli chodzi o ofensywę – KliffemKingsburym (obecny trener Arizona Cardinals) – a to z pewnością pomogło uwolnić w pełni potencjał Mahomesa. Szczególnym znakiem rozpoznawczym „Maho” jest piekielnie silne ramię oraz naturalny zmysł. To wszystko sprawiło, że grając w Texas Tech miał dobre liczby, a nawet wyrównał rekord NCAA, jeśli chodzi o jardy zdobyte podaniami – 734 (vs. Oklahoma, 22 października 2016 roku).
Tak jak już wspomniałem, Mahomes został wybrany w drafcie 2017 roku, ale Reid postanowił, że jeszcze rok spędzi za plecami weterana AlexaSmitha i na spokojnie przygotuje się do roli pierwszego rozgrywającego Chiefs. Na marginesie warto zauważyć, że podobnie do swojej roli był przygotowywany Aaron Rodgers, którego mentorem był BrettFavre. W 2017 roku Mahomes pojawił się boisku tylko w jednym meczu i zakończył ten mecz ze stratą piłki.
Niemniej już w następnym sezonie okazało się, że „wychowanie” rozgrywającego przez Reida znów przyniosło świetne rezultaty. „Maho” miał przed sobą świetną linię ofensywną. Obok siebie miał do dyspozycji WR Tyreeka Hilla, TE TravisaKelce czy RB KareemaHunta, to wszystko sprawiło, że w Kansas City spodziewano się dobrego sezonu. Tymczasem oprócz znakomitego sezonu, kibice zobaczyli fajerwerki w ofensywie. Mahomes realizując kreatywne pomysły Reida stał się najlepszym rozgrywającym ligi w swoim właściwie debiutanckim sezonie. 5097 jardów, 113.7 passer rating i 50 przyłożeń (tylko Tom Brady i PeytonManning zdobywali tyle w jednym sezonie) sprawiło, że „Maho” w cuglach wygrał MVP oraz nagrodę najlepszego ofensywnego zawodnika NFL. Maszyna ofensywa naoliwiona przez Reida kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa zdobywając dużą liczbę punktów. Do historii NFL z pewnością przejdzie mecz z Rams, gdzie Chiefs ostatecznie przegrali 51 – 54. Być może sezon mógłby być jeszcze lepszy, ale z pewnością na morale drużyny wpłynął skandal z KareememHuntem – do internetu wyciekło nagranie, na którym widać, jak biegacz Chiefs kopie kobietę. Hunt został odsunięty od drużyny, a pozycja RB była dosyć eksperymentalnie potraktowana.
W każdym razie, Mahomes udowodnił swoją wartość w playoffach, gdzie poprowadził Chiefs do wygranej nad Indianapolis Colts, Rozpędzona drużyna ze stanu Iowa została dopiero zatrzymana przez Patriots Belichicka, którzy po dramatycnzym meczu awansowali do Super Bowl.
Nie ulega wątpliwości, że Mahomes to najlepszy młody rozgrywający od lat. Trochę przypomina wspomnianego wcześniej Bretta Favre’a – obaj mają potężne ramię oraz grają bardzo odważnie, często ryzykując i nie boją się trudnych rzutów. To wszystko sprawia, że świetnie się ogląda prowadzone przez nich ofensywy. W nowym sezonie Mahomes będzie dodatkowo wzbogacony doświadczeniem i jeśli tylko ominą go kontuzje, to może być jeszcze lepszy niż w ubiegłym roku.
Sami Chiefsprzeszli spore zmiany w tym offseason. Po pierwsze zwolniono koordynatora defensywy Boba Suttona. Jego obrona była piętą achillesową Chiefs, a Mahomes musiał iść często na wymianę ciosów, by mieć szansę na wygranie meczu. Następcą Suttona został Steve Spagnuolo. To nie koniec ruchów w obronie. Z klubem pożegnali się m.in. DE Dee Ford (oddany do San Francisco 49ers), OLB Justin Houston oraz legendarny safetyChiefs, EricBerry. W ich miejsce Chiefs pozyskali m.in. DE Franka Clarka (wymiana z Seattle Seahawks) oraz z wolnej agentury S TyrannaMathieu. W drafcie wzmocniono korpus skrzydłowych i wybrano Mecole’aHardmana. Ponadto dodano też safety’ego Juana Thornhilla.
Zastanówmy się jednak, czy obecny układ w Kansas jest bez wad? Oczywiście, że nie. Andy Reid jest na „musiku”, jest od 20 lat w NFL, a tak naprawdę nic poważnego nie osiągnął, W Kansas również pragną niesamowicie Super Bowl, więc presja jest ogromna, szczególnie, że Reid ma coraz mniej wymówek. Paradoksalnie największy zagrożeniem może być Mahomes, kiedy będzie z nim trzeba podpisać nową umowę. „Maho” przy obecnych trendach może naprawdę rozbić bank, a to pociągnie za sobą kolosalne zmiany w składzie, gdyż nie będzie można go obudować tak zdolnymi zawodnikami. Zatem tak szeroko otwarte okno na Super Bowl będzie trwało tylko chwilę. Reid i Chiefs nie mogą pozwolić na odejście tak utalentowanego QB, więc nie tylko najbliższy sezon zapowiada się ciekawie dla organizacji ze stanu Iowa. Kibicom dobre humory może też mącić widmo zamiany relacji Reid – Mahomes w toksyczną relację, co może pogrążyć Chiefs na lata. Nie da się ukryć, że wspomniana dwójka ma bliskie relacje, a to może potoczyć się różnie.
Niemniej, zmiany w offseason pozwalają kibicom Chiefs pozytywnie patrzeć na ten sezon. Wydaje się, że drużyna ze stanu Iowa jest faworytem do wygrania dywizji AFC West, gdyż przeciwnicy borykają się ze sporymi problemami. Raiders są dalej w przebudowie, a szatnia siedzi na przysłowiowej beczce prochu, z kolei Chargers jak zwykle mają kłopoty z kontuzjami. Ciekawie jest w Denver, gdzie były koordynator defensywy Bears, Vic Fangio, został trenerem miejscowych Broncos. Biorąc pod uwagę, że w defensywie ma do dyspozycji Von Millera oraz Bradley’a Chubba, to wydaje się, że Bronocs mogą rzucić rękawice Chiefs. Jednak problemy na pozycji rozgrywającego powinny uniemożliwić im skuteczną walkę. Kibice w Kansas City muszą przede wszystkim liczyć, że przebudowana obrona zaskoczy i nie będzie kamieniem u nogi Mahomesa. Kluczowe jest, by młody QB nie musiał w każdym meczu iść na strzelaninę. Moim zdaniem można być spokojnym o ofensywę. „Maho” i Reid dogadują się świetnie, a doświadczony trener z pewnością przez ostatnie miesiące wymyślił schematy, które będą śniły się po nocach obrońcom NFL. Także wiele wskazuje na to, że w Iowa fani zobaczą kolejny świetny sezon zasadniczy, a tuż po nowym roku mogą w końcu doczekać się upragnionego trofeum.
Categories
AKTUALNOŚCI, FELIETONY, NFL, NFL, Wpisy