Skip to content

NFL Wild Card Weekend: najlepsze wypowiedzi trenerów

Co za weekend – były niespodzianki, kontrowersyjne decyzje, zacięte pojedynki, nieoczekiwane niezwykłe występy i dużo bardzo dobrego, ale także absolutnie paskudnego futbolu. Zobaczmy, co do powiedzenia mieli trenerzy play-offowych drużyn.

Indianapolis Colts 24 – 27 Buffalo Bills

Prawdę mówiąc, ten mecz był zdecydowanie bardziej zacięty, niż myślałem. Colts grali dobrze w defensywie, nawet radzili sobie nieźle w ofensywie, ale zabrakło im wykończenia.

Głowę do góry dumnie podnosi Frank Reich, który po meczu stwierdził jednoznacznie, że najchętniej chciałby znowu mieć pod centrem Philipa Riversa. Czy tak się stanie? A pewnie, czemu nie? Sam QB powiedział, że niezależnie od tego, czy będzie rzucał piłkę w Indy, czy trenował młodych licealistów w Alabamie, to będzie zadowolony. Tak natomiast swoją opinię wyraził Reich:

Wiecie, to może się zmienić. Jesteśmy w końcu w NFL. To nie jest show jednego człowieka. Musimy zrobić to, co jest najlepsze dla drużyny, dla organizacji, kiedy przystąpimy do rozmów o Philipie. Popatrzymy na inne opcje i przedyskutujemy kwestię. Ale jestem dumny z niego, zasłużył na bycie przy tych rozmowach. I jak siedzę teraz, to powiem wam tak – chcę, by Philip Rivers był moim startującym rozgrywającym w przyszłym sezonie. Moim zdaniem ma w sobie jeszcze dużo dobrego futbolu.

Sean McDermott, który już teraz zasłużył pewnie w oczach wielu Nowojorczyków na posąg w Orchard Park, postanowił po meczu podziękować… Bogu.

Okej, wiadomo – Bóg, futbol i rodzina. Słyszeliśmy to już setki razy. Ja bym chyba jednak podziękował Vikings za to, że oddali im za okazyjną cenę Stefona Diggsa. Skrzydłowy okazał się być kluczową częścią ofensywy Bills, ponieważ Josh Allen nareszcie miał kogoś, kto łapał większość dalekich piłek zagrywanych przez niego.

Oprócz tego zachęcił swoich zawodników do pozostawiania „głodnymi i skromnymi”, a także wyjaśnił, że najważniejsi w tym momencie są dla niego fani, którzy tyle lat czekali na jakiekolwiek sukcesy tej drużyny:

Chcę podziękować Bogu i go czcić za to popołudnie i ten cały dzień. Co za piękny wieczór w Orchard Park, Nowy Jork. Jemu zawdzięczamy glorię. Fani na nas liczą. Mam to w sercu. Dla mnie to jest odpowiedzialność – nie tylko dlatego, że to mój sposób zarabiania na życie i zapewniania mojej rodzinie komfortowej egzystencji, ale dlatego, że to jest partnerstwo. To jest połączenie między trenerem i fanami – to mam w sercu. Traktuje to bardzo poważnie.

Colts udają się na wakacje, a Bills ugoszczą w przyszłym tygodniu u siebie Ravens.

Los Angeles Rams 30 – 20 Seattle Seahawks

„You love to see it”. A przynajmniej „I love to see it”. Rams mieli paskudną końcówkę sezonu, przegrywając spotkania z Jets, Seahawks, a do play-offów załapali się ledwo wygrywając z Cardinals (którzy w gruncie rzeczy bardzo im w tym pomogli).

W tym tygodniu na boisku znów zameldował się Jonathan Wolford, który został prawie zamordowany przez defensywę Seahawks, więc został zmieniony przez Jareda Goffa. Nominalny starter grał „bez kciuka”, ale starał się nie popełniać błędów i to wystarczyło, ponieważ mecz wygrała dla Rams defensywa. Jalen Ramsey znowu pokazał dlaczego jest topowym cornerem w lidze, skutecznie ograniczając D.K-a Metcalfa, a d-line Los Angeles nie dawał Russellowi Wilsonowi żyć. Jego sytuacja nie poprawiła się nawet w momencie, gdy Aaron Donald zszedł z boiska (śmieszne zrządzenie losu- do jego drobnej kontuzji doszło podczas sackowania Wilsona).

W trakcie spotkania ucierpieli wspomniani Wolford, Donald oraz oczywiście Goff (który jeszcze dochodzi do siebie po operacji kciuka), a także Cooper Kupp. Wiemy, że Donald i Kupp są „day-to-day” i raczej na pewno pojawią się na boisku w Green Bay. Decyzji jednak nie ma jeszcze w sprawie startującego rozgrywającego. Jak wyjaśnił Sean McVay:

Z obydwoma tymi chłopakami jest taka sytuacja – zobaczymy, jak będzie się rozwijała przez następne kilka dni. Chcę zobaczyć, w jakim są stanie i jak się czują. To jest dla mnie najważniejsze – potem się zobaczy.

A Seahawks? Upadli i nie mogą wstać. Ich linia ofensywa absolutnie capi, Russell biegał, skakał, latał, pływał, w tańcu, w ruchu ledwo dychał. Pete Carroll po meczu zaczął wyjaśniać, że planowali wygrywać i iść powoli w kierunku Super Bowl. Niestety wygląda na to, że nie przygotował planu awaryjnego w przypadku, kiedy Rams okażą się być godnym przeciwnikiem:

Planowaliśmy wygrywać, nabierać prędkości, myśleć o przyszłości i robić wszystko w naszej mocy, by osiągać dalsze sukcesy. Ale ich defensywa miała inne plany. Nasze dwie straty piłki były niezwykle kosztowne. Tak się niestety zdarza. Możesz popatrzeć na cały sezon i na to, jak sobie radziliśmy z piłką – jak nie oddawaliśmy jej przeciwnikowi, to wygrywaliśmy. Dzisiaj niestety byliśmy w tym zakresie gorsi – przegrywasz, ale to można przeskoczyć. Nam się nie udało.

Tak jak wspomniałem, Rams wybiorą się do Green Bay w przyszły weekend. Seahawks wybiorą się natomiast na wakacje.

Tampa Bay Buccaneers 31 – 23 Washington Football Team

Bruce Arians i jego Bucs bez większych problemów poradzili sobie z zaskakująco dobrą waszyngtońską drużyną futbolową. Nie było to większą niespodzianką, bo przecież WFT byli drużyną z najgorszym bilansem w tych play-offach, a TBB w ostatnich tygodniach zdobywali punkty na zawołanie.

Przed meczem mówiło się o „kontrowersyjnych” słowach Chase’a Younga, który obiecywał, że „nadchodzę, Tom!”. Arians odniósł się do słów młodego defensora WFT, twierdząc, że nikogo się nie boją:

Myślę, że to nagle stało się największą historią tego tygodnia. Tylko dlatego, że jakiś gość powiedział sobie „Chcę Toma”. Słuchajcie – mają naprawdę dobrą defensywę. Nasi chłopcy zdawali sobie z tego sprawę i wiedzieli, że zablokowanie ich będzie najważniejszą częścią naszej układanki. No i się udało, moim zdaniem blokowaliśmy ich naprawdę dobrze. Nie przestraszyliśmy się ich.

Oto koniec bajkowego sezonu Washington Football Team. Zespół bez imienia, bez rozgrywającego doszedł do play-offów, wygrywając najgorszą dywizję w futbolu. Było miło, ale się skończyło – czas na podejmowanie ciężkich decyzji, szukanie rozgrywającego, GM-a i przede wszystkim szczęścia. Ron Rivera jest jednak pełny pozytywnych myśli i cieszy się z tego, że w przyszłym sezonie będzie mógł kontynuować transformację WFT – być może już z inną nazwą drużyny.

Końcówka sezonu pokazała nam, kim możemy się stać. Powiedziałem zawodnikom, że idziemy do góry. To jest to, kim możemy być i to zależy tylko od nas. Jest dużo pozytywów. Jeśli będziemy się rozwijać, dodamy kilka nowych elementów do naszej układanki, to mamy spore szansę w przyszłym sezonie. Będzie się nas przyjemnie oglądało. Powiem wam na razie tak – pokażemy światu i będziemy grali jak twardziele.

Tampa Bay Buccaneers przejadą się do Nowego Orleanu, by zmierzyć się z Saints.

Baltimore Ravens 20 – 13 Tennessee Titans

Do trzech razy sztuka – Lamar Jackson jednak górą. John Harbaugh i jego Ravens wygrali mecz w play-offach! Trener zakończył trwającą 6 lat posuchę, a jego młody rozgrywający udowodnił, że potrafi wygrywać również w fazie turniejowej sezonu.

Trener Ravens bez ogródek powiedział w pomeczowej konferencji, że jest to jego ulubione zwycięstwo w historii trenerskiej. Po chwili dodał, że za kilka dni pewnie spadnie do rangi Top 5, ale Harbaugh nie mógł się posiąść ze szczęścia. Zwycięstwo było też o tyle słodkie, że jego ulubieniec, „Action Jackson” zamknął też pyszczki krytykom, którzy wróżyli młodemu QB trzeciej z rzędu porażki w PO.

W tym momencie jest to moje ulubione zwycięstwo w karierze. W perspektywie będzie raczej w Top 5, ale teraz to najlepsze zwycięstwo, jakie kiedykolwiek miałem. Nie tylko dlatego, że było w tej fazie sezonu, ale przede wszystkim dlatego, co znaczyło dla naszego zespołu, dla naszych chłopców. To może być najlepszy wynik z jakim kiedykolwiek miałem coś wspólnego.

Mike Vrabel kilka tygodni temu powiedział, że dałby sobie odciąć Vrabela Juniora za udział Titans w Super Bowl. Chyba wszyscy rozumieją, że jest to co najmniej buńczuczna obietnica. Miał okazję pokazać, że ma cojonesw meczu z Ravens, kiedy to jego drużyna miała sytuację 4th&2 na 40. jardzie Ravens. W czwartej kwarcie. Przy wyniku 17 – 13 dla Ravens.

Trener postanowił jednak zdecydować się na punt. Decyzja odbiła się głośnym echem w amerykańskich mediach sportowych, a dziennikarze wypytywali Vrabela o jego decyzję, która mogła w gruncie rzeczy przesądzić o wyniku meczu:

Zdecydowaliśmy się po prostu na punt. Moim zdaniem graliśmy dobrze defensywnie, więc pomyślałem, że skoro moglibyśmy im oddać piłkę na ich 10. jardzie. Wiecie, spróbować grać dobrą piłkę pozycyjną. Wtedy myślałem, że to była dobra decyzja i uda nam się urwać trochę czasu, żeby spróbować wygrać w kolejnej akcji.

Niestety, ten plan nie wypalił i teraz Titans będą śledzili resztą play-offów ze swoich domów. Albo z hotelowych pokoi. Ravens wybiorą się natomiast do mroźnego Orchard Park, gdzie zmierzą się z Bills.

Chicago Bears 9 – 21 New Orleans Saints

Nickelodeon time! Kto by pomyślał, że Bears przegrają mecz w play-offach po tym, kiedy znaleźli się tam całkowicie przypadkiem. Ofensywa Chicago zdobyła 6 punktów w ostatniej akcji meczu (chociaż wcześniej touchdown upuścił Javon Wims, co całkowicie zmieniłoby oblicze meczu), a obrona Bears, chociaż całkiem dobra, pozwoliła Saints na zdobycie 21 punktów.

To wystarczyło, by Saints wygrali Nickbowl. I chociaż NVP (Nickelodeon Valuable Player) tego meczu został Mitchell Trubisky, to los drużyny Matta Nagy’ego (a także jego samego) jest na razie nieprzesądzony. Jak zapowiedział sam trener:

Na razie nie zajmowaliśmy się w ogóle czymś takim. To jest na razie odległa przyszłość. Wiecie, byliśmy skupieni w pełni na tym meczu… Na resztę przyjdzie jeszcze czas.

Cóż, ich przyszłość będzie interesująca. Tak samo zresztą jak kolejne losy Saints. Nikt się nie spodziewa, by zespół z Nowego Orleanu stracił nagle Seana Paytona, Alvina Kamarę, czy Michaela Thomasa.

Inaczej jest jednak z Drew Breesem. Rozgrywający za kilka dni skończy 42 lata i istnieje ogromna możliwość, że będzie to jego ostatnie rodeo. Kto zajmie jego miejsce? Taysom Hill? Może Jameis Winston? A może Saints w kwietniu wydraftują jakiegoś dzieciaka, który przez rok będzie studiował pod Hillem i Winstonem? Na razie nie wiemy.

Wiemy na pewno, że Saints chcą wygrać Super Bowl i zrobią wszystko, by spełnić to marzenie:

Moim zdaniem w pierwszej połowie mieliśmy trochę złych zagrywek. W drugiej było zupełnie inaczej. Nie mieliśmy zbyt dużo akcji w drugiej połowie, ale one były długie. To okazało się być bardzo ważne. Oprócz tego nasza defensywa była absolutnie wspaniała, więc też nam to pomogło. Ogólnie to świetne drużynowe zwycięstwo.

Bears muszą przemyśleć swój los, natomiast Saints plan na później muszą odłożyć… na później, bo w przyszłym tygodniu podejmą u siebie Bucs. I macie na koniec element Nickelodeonowy:

Cleveland Browns 48 – 37 Pittsburgh Steelers

Jezu, co tu się wydarzyło. Browns powrócili do play-offów po 18 latach nieobecności i to w jakim stylu! W pierwszej kwarcie tablica w Pittsburghu pokazywała wynik 28-0 dla Browns. Cleveland nie miało większości trenerów (w tym ich head coacha Kevina Stefanskiego), kilku starterów, a przy okazji grało na wyjeździe.

Krótko mówiąc – wszystko było przeciwko nim. Wszystko oprócz Steelers, którzy zdecydowanie pomogli swoim rywalom i popełniali błąd za błędem. Owszem, zdobyli 37 punktów, ale przy okazji za każdym razem, gdy wydawało się, że comeback jest możliwy, to pozwalali Browns na zdobywanie kolejnych punktów i odrabianie tej nadwyżki.

Gratulacje dla Browns, ich zawodników, a także trenerów – zwłaszcza dla koordynatora special teamów, Mike’a Priefera, który podczas spotkania pełnił rolę head coacha. Ten po meczu przypisał jednak większość sukcesu Stefanskiemu:

To jest drużyna Kevina. Fundamenty były już wylane. W szatni było mnóstwo krzyków i zadowolenia, zawodnicy byli po prostu podekscytowani. To wiele dla nas znaczy. Mieliśmy mentalność „twój czas może w końcu nadejść” przez cały sezon. Dzielili ją wszyscy – nie tylko zawodnicy, ale też każdy trener i pracownik tej organizacji. Zamierzamy dać z siebie wszystko w nadchodzących meczach.

Mike Tomlin mógł tylko świecić oczami na pomeczowej konferencji. Można dyskutować, czy to było bardziej zwycięstwo Browns, czy przegrana Steelers, ale efekt końcowy jest taki sam – to Cleveland będzie próbowało dostać się do finału konferencji AFC.

Po meczu nie miał za bardzo ochoty rozmawiać z dziennikarzami, co nie jest dziwne. Niewątpliwie Steelers czeka ciekawa przyszłość? Czy Big Ben nadal będzie grał? Którzy z wolnych agentów zostaną, a którzy odejdą? Na to jeszcze przyjdzie czas – na razie przeczytajmy wytłumaczenie Tomlina:

Nie mam zbyt dużo do powiedzenia. Nie byliśmy dzisiaj dobrzy w żadnym aspekcie. Możesz powiedzieć, że to wina strat piłki, ale nie szło nam nigdzie – nawet w detalach i w komunikacji. To nie jest dobra noc, W fazie turniejowej jak taką masz, to wracasz do domu. Nie wykorzystaliśmy szans, daliśmy im wygrać i w kluczowych momentach zawiedliśmy. Jesteśmy grupą, która umarła w butach.

Więc dla przypomnienia – w przyszły weekend zobaczymy następujące starcia:

  • Los Angeles Rams – Green Bay Packers
  • Baltimore Ravens – Buffalo Bills
  • Cleveland Browns–Kansas City Chiefs
  • Tampa Bay Buccaneers – New Orleans Saints

Widzimy się za tydzień.

Tekst i tłumaczenia opracował Kamil Kacperski.

2 thoughts on “NFL Wild Card Weekend: najlepsze wypowiedzi trenerów Leave a comment

Leave a Reply

%d