Skip to content

NFL zdobyło Europę – reportaż z Londynu Piotra Bery

Najpierw był ogłuszający dźwięk, a potem nad Tottenham Hotspur Stadium przeleciały cztery odrzutowce F-15. I chociaż lokalna policja ostrzegała przed „dudnieniem na niebie”, to mieszkańcom okolicznych domów serce stanęło w gardle. A potem były fajerwerki w biało-czerwonych kłębach dymu. Tak NFL przywitała się z Londynem po dwóch latach nieobecności.

Tłumy na Regent Street, scena na Trafalgar Square, gdzie tysiące osób w koszulkach wszystkichklubówNFLmogłozobaczyć z bliska zawodników i trenerów rozmawiających z Neilem Reynoldsem ze Sky Sports. Do tego cheerleaderki, Vince Lombardi Trophy na podeście i Madden na konsoli. Tak było jeszcze w 2019 r., gdy NFL po raz ostatni zawitała do Londynu przed pandemią koronawirusa. A z pewnością w 2013 r., gdy byłem na Wembley i widziałem, jak późniejsi uczestnicy Super Bowl San Francisco 49ers rozbijają 42:10 Jacksonville Jaguars.

Covid-19 zmienił i ustalił wiele reguł gry.

Bez szczepionki ani rusz

– Przed odebraniem akredytacji dziennikarskiej trzeba okazać potwierdzenie pełnego zaszczepienia przeciwko COVID-19 – napisano w pierwszym mailu wysłanym przez biuro prasowe NFL dla mediów przed meczem Atlanta Falcons – New York Jets. – Dostęp do loży prasowej na stadionie, murawy czy pomeczowej konferencji prasowej będzie dostępny jedynie dla zaszczepionych dziennikarzy. Obsługa z ramienia ligi będzie sprawdzać czy pracownicy mediów rzeczywiście mogą potwierdzić, że są w pełni zaszczepieni.

Jednocześnie dodano, że nakaz noszenia maski obowiązuje na terenie całego obiektu – od biura prasowego, po salę konferencyjną. O ile, w tym pierwszym miejscu większość dziennikarzy tych przepisów nie przestrzegała i przymykano na nie oko (jakoś trzeba było zjeść lunch i obiad), o tyle w drugim wyjątków nie było. Jedynymi osobami bez maseczki byli futboliści Falcons, trener Artur Smith i trzy czy cztery osoby z biura prasowego, które na zmianę wchodziły do sali. Razem z opanowanym Mattem Ryanem, odpowiadającym jednym zdaniem Kyle’em Pittsem czy robiącymi sobie ze wszystkich żarty Cordarrellem Pattersonem i Mike’em Davisem. Również właściciel Falcons Arthur Blank i generalny menedżer Terry Fontenot spokojnie usiedli w rogu uważnie słuchając, co ma do powiedzenia nowy trener główny Falcons, po czym wyszli i już nie wrócili. A konferencja prasowa trwała ok. 45 minut. Zakładam, że podobnie było w przypadku Jets. Standardem w NFL jest organizowanie równolegle dwóch konferencji dla mediów – to wynika z wysokiego stopnia specjalizacji amerykańskich dziennikarzy. Ci najczęściej są oddelegowani do pracy przy jednym zespole. I portale pokroju ESPN czy The Athletic wysyłają na mecz, także za ocean, kilku pracowników.

Wstępu do szatni oraz strefy mieszanej nie było. Dystans społeczny.

Jeśli ktoś chce przylecieć do Londynu i na 14 dni przed wizytą nie jest w pełni zaszczepiony, to raczej powinien zmienić plany. Chyba, że woli ryzykować kwarantannę lub złamanie prawa (np. niezgłoszenie testów), co jest w Anglii przestępstwem i może wiele kosztować.

Zresztą jako zaszczepiony i tak musiałem wypełnić formularz lokacyjny i wykonać dodatkowy test na obecność koronawirusa. Na szczęście był negatywny.

Mecz główną atrakcją

Tegoroczny mecz w ramach NFL International Series zdecydowanie się wyróżniał. Nie było wielu spotkań z legendami ligi, nie było otwartej debaty z komisarzem Rogerem Goodellem oraz Joe Montaną, nie było imprezy w sklepie Nike i nie było żadnej możliwości, żeby umówić nawet kilkuminutowe spotkanie z jednym z zawodników pod czujnym okiem specjalistów od public relations pilnujących, żeby nikt nie wyszedł poza schemat mowy-trawy. Uwierzcie mi: gracze NFL są mistrzami w powtarzaniu utartych frazesów, których zresztą są uczeni. W wielomiliardowym biznesie nie ma miejsca na jeszcze więcej kontrowersji, niż te dostarczane przez zawodników poza boiskowymi wybrykami lub przez trenerów.

Jeszcze przed covidem tygodniowy terminarz londyńskich meczów pękał w szwach. Zespoły przylatywały do Anglii na pięć-sześć dni przed spotkaniem. Teraz do Wielkiej Brytanii dotarły w czwartek, w piątek zorganizowano otwarte treningi dla mediów – Falcons w Watfordzie, gdzie osiem lat wcześniej w tym samym hotelu spali Jaguars – a Jets w Ware w hrabstwie Hertfordshire. Podobnie będzie w weekend 16-17 października, gdy zagrają Jaguars z Miami Dolphins.

W sobotę oficjalne otwarcie sklepu NFL na stadionie Tottenhamu z udziałem tancerek Falcons i legendy „Sokołów” Warricka Dunna. I to koniec. Po raz pierwszy od lat, a może po raz pierwszy w ogóle (?) jedyną atrakcją serwowaną przez NFL był po prostu mecz.

I nikomu to nie przeszkadzało.

Wydarzenie jedyne w swoim rodzaju

Wembley może pomieścić ponad 20 tys. więcej kibiców niż stadion Tottenhamu. Ale to obiekt Spurs jest idealnie skrojony pod futbol. I nie chodzi tylko o specjalnie wysuwaną sztuczną murawę znajdującą się pod piłkarską płytą. Nie chodzi nawet o dostosowane do futbolu szatnie. Przede wszystkim chodzi o znajdujące się blisko boiska trybuny, z których wiele widać i słychać. W tym dźwięk uderzających o siebie padów po zderzeniu liniowych z obrońcami. Każdy, kto choć raz oglądał na żywo w Polsce mecz futbolu amerykańskiego wie, o czym mówię. Różnica jest taka, że w NFL wszystko dzieje się znacznie szybciej. I z większą siłą.

A jak komuś mało, to mógł zobaczyć powtórkę na jednym z telebimów, gdzie regularnie pokazywano statystyki, a przed meczem odtwarzano najlepsze akcje z poprzednich meczów lub Pattersona rzucającego do kibiców piłkę na rozgrzewce. A dziennikarze na specjalnych ekranach mogli śledzić cały mecz i jednocześnie usłyszeć przez głośnik, kto brał udział w danej akcji – ile zdobył jardów, który z obrońców zatrzymywał zawodnika ofensywy. I tak przez cały mecz, czego na Wembley nie było.

Tam na ekranach pokazywano jedynie grafiki z ostatnią akcją.

po lewej Wembley, po prawej stadion Tottenhamu

Na telebimach pod koroną stadionu pojawił się nawet wirtualny sokół, który ma swoje gniazdo przy Mercedes-Benz Stadium w Atlancie.

Sokół wyruszył aż do Londynu na polowanie. Zresztą udane, bo Falcons przez cały mecz byli znacznie lepszą drużyną i jedynie straty piłki pozwalały nowojorczykom pozostać w grze. Falcons w roli gospodarza wygrali 27:20, chociaż nie ulegało wątpliwości, że momentami to kibice w zielonych koszulkach byli znacznie głośniejsi. Ich buczenie doprowadziło m.in. do falstartu Falcons i pięciu jardów kary. To był moment chwały fanów Jets, których zagłuszał jednak spiker wspierający Atlantę. Było mnóstwo muzyki i dżingli. „It’s third down! It’s third down! It’s third down!” – krzyczał spiker za każdym razem, gdy Jets mieli swoją trzecią próbę w ataku. I stadion zaczynał wrzeć. Bo brytyjska publika już została przez NFL wychowana. Wiedzą, kiedy dzieje się coś ważnego i warto wstać z krzesełka. Tam naprawdę jest mało przypadkowych osób.

Zjawisko kulturowe

Może i w tym roku brakuje w Londynie wydarzeń około meczowych, ale samo spotkanie zdecydowanie wykracza poza sport. To rozrywka pełną gębą, którą jeszcze mini koncertem uświetnił w przerwie pochodzący z Manchesteru raper. Zakładam, że podobnie będzie w połowie października na Jaguars-Dolphins. Do tego piwo lało się strumieniami. I to dosłownie. Na stadionie Tottenhamu mieści się 65-metrowy bar, który jest najdłuższy w Europie. Każdy browar nalewany jest przez zaledwie pięć sekund dzięki specjalnym magnesom. Siedziałem tuż przy schodach i odniosłem wrażenie, że kolejka po piwo nigdy się nie skończy.

Brytyjscy kibice mogli pić przed meczem, w jego trakcie i po nim. Wokół stadionu nie ma miejsca na rozłożenie ławeczki i rozpalenie grilla, nie można podjechać busem i rozpocząć imprezy w bagażniku. Ale wokół jest mnóstwo pubów, gdzie Anglicy spędzają więcej czasu niż w domu. Foodtrucków też nie było, bo można zjeść w knajpie. Ot, brytyjska specyfika, która w tym miejscu sprawdza się doskonale.

I jestem przekonany, że każdy z 65 089 widzów (rekord NFL w północnym Londynie) nie wyszedł ze stadionu niezadowolony. No chyba, że z wyniku, ale wtedy można było poprawić sobie humor w specjalnie przygotowanym przez kilka dni sklepie. A tam można było dostać prawie wszystko – od koszulek meczowych każdej drużyny NFL, po czapki, t-shirty, bluzy, piłki, mini kaski i wyceniony na 2 tys. funtów trykot Toma Brady’ego z autografem z poprzedniego Super Bowl wygranego przez Tampa Bay Buccaneers.

NFL na Tottenhamie to Disneyland dla kibiców futbolu amerykańskiego. Nawet jeśli w tegorocznym daniu NFL zaserwowała kibicom cztery najgorsze drużyny sezonu według DVOA (dane przed 5. kolejką). A to znaczy, że może być tylko lepiej. Zwłaszcza, że w przyszłym roku zobaczymy co najmniej jeden mecz w Niemczech.

NFL jest na wyciągnięcie ręki.

Z Londynu Piotr Bera

*

Jeśli macie wolną chwilę, zachęcamy też do cieplutkiego podcastu NFLplRadio, gdzie znajdziecie m.in. gorący komentarz po wymianie Zacha Ertza (z Philadelphii Eagles do Arizony Cardinals).

*

Przypominamy, że mamy też swoją, dedykowaną grupę na facebooku. Zapraszamy do dołączenia. 

https://www.facebook.com/groups/464888500937826/

Leave a Reply

Discover more from NFLPolska

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading