Stefon Diggs: Wśród kibiców widzę jedną wielką rodzinę
ESPN poświęciło mu właśnie Cover Story, Buffalo Bills poświęcili na niego paczkę picków, a on poświęcił się futbolowi. Stefon Diggs umacnia swoją legendę i już wiadomo, że na kartach historii NFL będzie zdecydowanie kimś więcej niż Minneapolis Miracle Guy.
Minneapolis Miracle i jego skutki
14 stycznia 2018. New Orleans Saints prowadzą 24-23 w meczu o finał konferencji. Minnesota Vikings mają 3&10, 10 sekund do końca meczu i są na swojej połowie. Case Keenum rzuca piłkę, która dwóm graczom będzie śniła się do końca życia. Dla safety Marcusa Williamsa stanie się koszmarem, dla Stefona Diggsa snem na jawie. Diggs jakimś cudem utrzymał się na nogach i w boisku po ekwilibrystycznym chwycie, Williams koszmarnie spudłował powalenie, więc przed WR Vikings nie było już nic innego jak endzone.
Vikings radio call of the "Minneapolis miracle" pic.twitter.com/cAiB4hkUlo
— Dan Lucas (@WFLADan) January 15, 2018
Diggs miał 24 lata, kiedy stał się bohaterem nie tylko najlepszej akcji w historii drużyny, ale czołowego highlightu całej ligi. Z jednej strony rzecz niebywała, z drugiej mocno obciążająca zawodnika, który lata świetności ma mieć jeszcze przed sobą przez długi czas. Włócznią w serce była w tej sytuacji zmiana stylu gry Vikings, którzy pod wodzą Kevina Stefanskiego postanowili skupić się na grze biegowej. Nie był to wymarzony scenariusz dla wybitnego WR ligi, prawda?
Do drużyny wszedł, budząc natychmiastowy podziw. Adam Thielen był pod wrażeniem jego gry już na pierwszym treningu. Wszyscy patrzyli po sobie i mówili coś w stylu „Wow, ten gość jest naprawdę dobry.” Zazwyczaj nowi zawodnicy w NFL zaczynają się wyróżniać w jakiś sposób po 10-15 treningach. On zrobił to na przestrzeni kilku dni.
Tego typu relacje z kolegami z byłej drużyny łączą go nawet teraz. Do tej pory wymienia wiadomości np. z Thielenem, m.in. na temat naramienników, ponieważ obaj korzystają z takiego samego modelu. Thielen wspomina zresztą, że wiele się od Stefona nauczył, a jego przywiązywanie uwagi do szczegółów i stałe polepszanie swojej gry. udzieliło się także jemu.
Wszyscy wspominają Diggsa jako ciężko pracującego, wciąż doskonalącego się zawodnika, który wiedział, że do sukcesu prowadzi ciężka praca. Tak było w Vikings, tak było również podczas wcześniejszej kariery w szkołach. Mike Locksley, koordynator ofensywy w Maryland Terrapins, wspomina Diggsa jako tego, dla którego futbol był hobby numer 1. Zdobył szacunek rówieśników tym, jak pracuje i jak przekłada to na swoją grę.
Wracając na chwilę do Thielena – podkreśla on, że Stefon w rywalizacji nie dba o wygraną, lecz o dominację. Nie znam nikogo, kto byłby tak zawzięty. On chce cię zniszczyć w każdym zagraniu. To część jego sukcesu.
To typ człowieka, który rzuci ci wyzwanie nawet o to, kto szybciej zawiąże swoje sznurówki. Tak o charakterze Diggsa wypowiada się wspomniany już Locksley.
Keenan McCardell, trener WR na uczelni Maryland, wspomina, że pierwszym pytanie Stefona, gdy się spotkali, było: Jakie masz nastawienie? Czym charakteryzuje się profesjonalne nastawienie do gry?
Podpowiedziałem mu, że to nieustanna chęć bycia lepszym i przekuwanie tego w trening. Od razu zaczął pracować nad tym, co chciał poprawić i przyniosło to efekty – kończy McCardell.
#PlayOfTheDay (2012): Maryland's Stefon Diggs (@stefondiggs) turns a routine pass into an electrifying touchdown against West Virginia. pic.twitter.com/cw8lrvwyjb
— Pick Six Previews (@PickSixPreviews) May 11, 2020
Wielka miłość, wielka pustka i wielki biznes
Kocham mój były zespół. Jednak to w jakim kierunku poszli… To nie było najlepsze dla mojej kariery. Jako receiver, jeśli chcesz odnieść sukces, musisz łapać piłki. Ta prosta zasada jest dziś przedstawiana przez Diggsa jako powód odejścia od Wikingów. I wydaje się to mieć wiele sensu.
Jeśli nie mogę zrobić tego z tobą, zrobię to bez ciebie.
Wiecie co mówią – karma wraca.
Diggs pod koniec przygody z Vikings ochoczo tweetował… teksty piosenek. Jak sam potem stwierdził, chociaż nawet jeśli tak było, to treści zamieszczane w mediach społecznościowych miały dość wymowny kontekst. Przytoczone powyżej to przykładowe z nich. Powstało przez to przekonanie, że na linii zawodnik – drużyna było bardzo dużo napięcia i wzajemnej niechęci, co zainteresowany zdecydowanie dementuje. I to pomimo radykalnych kroków, jakie wtedy podejmował, jak np. opuszczenie dnia treningowego. Jak zapewniają obie strony, nawet z Kirkiem Cousinsem nigdy nie było mowy o kłótniach i kwaśnej atmosferze, co także było wielokrotnie przedmiotem domysłów. Wszystko było czysto biznesowymi ruchami.
Byłem w bardzo, bardzo ciemnym miejscu. Nie powiedziałbym, że miałem depresję. Nie wszystko było perfekcyjne w moim życiu, ale każdy ma swoje problemy. Chodziło jednak o mój stan psychiczny… Wierzyłem w siebie, chciałem dla siebie jak najlepiej. Tak natomiast obecny gracz Bills opowiada o czasach, gdy Minnesota pozbawiła go szans na błyszczenie w ataku. To było jak ucięcie skrzydeł aniołowi. Odejście nie było powodowane toksyczną atmosferą, ale zwykłym konfliktem interesów, rozbieżnością wizji. Dzisiaj wygląda na to, że transakcja ta okazała się układem win-win.
Call of Duty: Endzone
Załatw mi nieco ich kultowych skrzydełek! Tak mama Stefona zareagowała na wieść o przenosinach do Buffalo. Przeprowadzka na futbolową Syberię była tym, czego Diggs potrzebował – nowym początkiem. Nie chodziło tylko o aspekt sportowy, ale i mentalny. Stefon podczas minionego offseason dokonał czegoś na kształt oczyszczenia. Przez jakiś czas izolował się od wszystkich, rozmyślał i czytał. Pokochał Alchemika Paolo Coelho, utożsamił się z przedstawioną tam wędrówką, przesyconą wiarą i przeznaczeniem. To prawdopodobnie najlepsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałem – konstatuje.
Wraz z nowym początkiem Diggs chciał poznać nowe okoliczności, co skutecznie uniemożliwiła mu pandemia. Nie było mowy o spontanicznym wyskoczeniu z kolegami na integrację, poznaniu obiektu klubowego, nauce zagrywek. Z pomocą przyszedł internet, a w zasadzie… tryb multiplayer w Call of Duty: Warzone. Sceptyczny wobec gier Stefon, nabijający się z własnego brata noszącego gamingowe słuchawki, sam sprawił sobie takie, by podjąć rozgrywkę z nowym, internetowym kolegą – Joshem Allenem.
Czy koordynacja i wyczucie piłki u QB Bills to wynik między innymi gier wideo? Z pewnością coś w tym jest. Teraz do skutków grania może dołożyć kolejny: budowanie więzi z kolegami z drużyny. Diggs, mający status n00ba w grze, dość często padał pod naporem wirtualnych kul, a Allen zawsze przychodził mu z odsieczą, aby uratować jego tyłek i pozwolić kontynuować rozgrywkę, o czym potem wspominał przy okazji jednego z wywiadów: Nie ma znaczenia, czy sam jestem postrzelony czy nie. Muszę uratować mojego kumpla. Jego poświęcenie dla kolegi z drużyny było tak wielkie, że Trevon Diggs, wspomniany już brat Stefona, miał dosyć wspólnych rozgrywek. Musiałem przestać grać z nimi. To było absurdalne.
Jakkolwiek zaskakujące by to nie było dla osób trzecich, przyczyniło się do tego, co dzisiaj możemy oglądać na murawie. Diggs i Allen spędzili ze sobą wirtualnie dziesiątki godzin, razem współpracowali podczas rozgrywki, rozmawiali przez słuchawki. I gdy spotkali się w końcu na pierwszym treningu, nie byli dla siebie obcymi facetami, lecz dobrymi kumplami z internetu, którzy z ekscytacją oczekiwali na spotkanie w realu.
Randka zakończyła się sukcesem, internetowe alter ego każdego z nich sprostało wzajemnym oczekiwaniom. He’s real, bro. He’s real. Stefon w kółko powtarzał Trevonowi te wyrazy podziwu dla Josha po ich wspólnym spotkaniu. Wiedział już, że ta więź będzie specjalna – powstała przyjaźń, która na boisku przynosi zrozumienie, jakiego nie udałoby się uzyskać żadnym treningiem.
This is just the beginning of something special 🙏🏼 @JoshAllenQB @stefondiggs @BuffaloBills pic.twitter.com/drHzZyi2xF
— Joe Croom (@croomphotos) May 30, 2020
Na pierwsze zajęcia w barwach Buffalo Bills przychodził jednak pełen obaw. Wiedział, że z opinii publicznej nie da się wymazać plotek o jego przygodach w Vikings. Za kogo go uważają? Za kolejną primadonnę wśród WR? Jak ułożą się pierwsze relacje? Pytania kłębiły się w jego głowie. Planował przyjąć taktykę obserwatora. Zrezygnował nawet ze swoich odjechanych personalizacji meczowych korków, na których pojawiały się motywy m. in. filmu Kac Vegas (oczywiście podczas gry w Las Vegas), Kobego Bryanta po jego tragicznej śmierci czy Spongeboba. Teraz przyszedł w stonowanych butach, by wybadać – nomen omen – grunt.
Podczas gdy tak stał i obserwował zwyczaje panujące w drużynie, John Brown wypalił: Stef, dlaczego nie jesteś naszym liderem? Diggs zesztywniał, ustawił się do pierwszej ścieżki, pewnie złapał piłkę i rozluźnił się. Zaczął żartować z kolegami, odczuł ich przyjazne nastawienie i nadzieję… na to, że faktycznie stanie się ich liderem. Postanowili zaufać mu i jego umiejętnościom już od pierwszego spotkania. Nie patrzyli wstecz. Tak jak on, rozpoczęli czystą kartę.
Okazja czyni wymianę
Minnesota nie chciała tak naprawdę wymieniać Stefona. Włodarze klubu otwarcie przyznają, że było to spowodowane hojnością oferty Bills. Vikings postanowili wybrać obudowanie składu młodymi talentami, podczas gdy Buffalo postawili na tu i teraz. Wikingowie szybko zdobyli nadzieję na nową miłość kibiców – Justin Jefferson to jak na razie eksplozja talentu i godna rekompensata za Diggsa, a to dopiero pierwszy sezon 21 latka w lidze. Natomiast Buffalo stworzyli wyjątkowy duet: Josh Allen – Stefon Diggs, którego zaistnienie wymagało dobrego zrządzenia kilku czynników losu. Wszystko odbyło się jednak we właściwym czasie i póki co Bills pierwszy raz od 25 lat zdobyli tytuł mistrzów AFC East. Coraz więcej osób stawia ich w roli realnego zagrożenia dla potentatów konferencji i mistrzów NFL – Kansas City Chiefs.
Obecnie Diggs śrubuje kilka rekordów w kategorii złapanych podań. Ma już ich największą ilość w historii drużyny z Buffalo, wyprzedził Erica Mouldsa i jego 100 chwytów z 2002 roku. Korespondencyjnie ściga się z Travisem Kelce i DeAndre Hopkinsem o ilość zdobytych jardów w sezonie – na moment pisania tekstu jest na 3 miejscu z 1 324 jardami, ale do prowadzącego Hopkinsa traci tylko 10. W obu kategoriach poprawia również swoje wyniki personalne. Miejmy nadzieję, że kontuzja stopy nie okaże się na tyle poważna, by zabrać mu możliwość dołożenia kolejnych statystyk.
I pomyśleć, że Stefon, podobnie jak jego brat, mógł zostać…. cornerbackiem. Na uczelni grał na obu pozycjach – cornera i receivera – jednak swoją dynamikę postanowił wykorzystać w ofensywnie. Drew Stefanelli, jego kolega z drużyn szkolnych, stwierdza nawet, że dobrze by było zobaczyć Stefona Diggsa grającego przeciw Stefonowi Diggsowi. To byłoby prawdopodobnie jego największe wyzwanie. Ale nie wiem, który z nich by wygrał. Sam zawodnik jednak zaznacza, że gra w defensywie nie byłaby dla niego problemem i widzi się samozwańczo wśród 7 najlepszych cornerbacków ligi, gdyby to była jego ścieżka kariery. Przy wielu ewentualnych problemach Stefona, brak pewności siebie na pewno nie jest jednym z nich.
Lider społeczności
Jakie referencje wśród kolegów zbiera Diggs? Za przykład niech posłuży wypowiedź Diona Dawkinsa: Diggs jest tak wyjątkowy, że gdy patrzę na jego grę, mam ochotę zedrzeć z siebie moje kapitańskie „C” i umieścić je na jego piersi. To jest to, do czego Stefon został stworzony i co płynie w jego żyłach. Wielu zawodników nie jest w stanie udźwignąć roli lidera i gwiazdy. Spalają się wobec oczekiwań, tracą grunt pod nogami pod naporem presji. Diggs wychodzi na boisko po to, by prowadzić drużynę. Dobitnie mogliśmy przekonać się o tym podczas meczu z Pittsburgh Steelers, kiedy po złej pierwszej połowie całego zespołu, w drugiej złapał lejce w dłoń i wykonał swoją robotę.
Jednocześnie Diggs nie jest wspomnianą primadonną, lecz fajnym facetem. Konsoliduje szatnię, pozytywnie wpływa na atmosferę w niej. Jego energia udziela się na boisku, jak i poza nim. Śmieje się, przekomarza z kolegami, przybija piątki, prowadzi. Sprawia, że zawodnicy wokół niego stają się lepsi. To dodatkowy zysk, o którym nawet nie wiedzieliśmy, pozyskując go. Tak puentuje jego postawę trener Sean McDermott. Wielki gracz. Mawiają, że wielcy gracze wykonują wielkie zagrania w wielkich meczach. I on to robi.
Diggs jest zawodnikiem skazanym na sukces wśród #BillsMafia. W drużynie, w której kibice są tak silnie związani z lokalnym futbolem, gdzie warunki życia kształtują twardych i wytrzymałych ludzi, gość o takim talencie, pewny siebie, a zarazem na swój sposób skromny, jest ostatnim elementem układanki, tworzy perfekcyjną całość. Obecna sytuacja jest dla niego ciężka ze względu na to, że chciałby bliżej poznać miasto, ludzi w nim żyjących – a podczas pandemii jest to niemożliwe. Elementem nowego startu jest wszak poznanie folkloru, lokalnego ekosystemu, który kształtuje drużynę. Stefon Diggs próbuje zrobić to na tyle, na ile pozwalają na to możliwości.
Wśród kibiców widzę jedną wielką rodzinę – tak o sympatykach Bills mówi bohater tekstu i co tu dużo mówić: to recepta na trafienie do ich serc. W moim już jest.
Autor: Piotr Zach
Źródło zdjęcia w leadzie: instagram @ stefondiggs
Źródła z których korzystał autor:
espn.com/espn/feature/story/_/id/30532083/stefon-diggs-buffalo-miracle-man
buffalobills.com/news/inside-the-mindset-of-stefon-diggs
theathletic.com/2259486/2020/12/14/bills-steelers-stefon-diggs
Categories
AKTUALNOŚCI, FELIETONY, NFL, NFL, Wpisy