Skip to content

Wypowiedzi trenerów NFL po week 2 – część 1

Kolejny tydzień to kolejne emocje na najwyższym poziomie. Oglądanie NFL w tym sezonie może przyprawić o zawroty głowy, ale jedyne co możemy powiedzieć, to „dajcie nam tego więcej”. A co natomiast po występach swoich drużyn powiedzieli trenerzy NFL? Zapraszamy na część 1 raportu Kamila Kacperskiego.

New York Giants 29 – 30 Washington Football Team

Czwartkowy pojedynek był nie lada gratką dla nocnych marków. Emocje trzymały widzów do samego końca, a Taylor Heinecke z WFT kolejny raz pokazał, że jest w stanie zarządzać ofensywą NFL na dość dobrym poziomie – w końcu Waszyngton zdobył aż 30 punktów.

Z drugiej strony można powiedzieć, że grał tylko przeciwko Giants, co… jest trochę prawdą. Umówmy się – nikt się nie spodziewał jakichś cudów po tej nowojorskiej drużynie. Nie zmienił się sztab trenerski, na miejscu nadal jest (niezły) rozgrywający Daniel Jones, a długo oczekiwany powrót Saquona Barkleya na razie jest rozczarowujący. Raczej nie tego spodziewali się fanatycy Giants.

Poza tym, trener Joe Judge powtarza od lat, że najważniejsze jest niepopełnianie głupich przewinień, jak na przykład… defensywny falstart przy kopnięciu Waszyngtonu za 3 punkty. Co gorsze, ich kopacz tej próby nie trafił, co zakończyłoby mecz na korzyść Giants. Niestety Dexter Lawrence miał inne plany, wyskoczył do piłki za szybko, a dzięki temu WFT mogło podjąć kolejną próbę zdobycia punktów. Kopnięcie 5 jardów bliżej okazało się być zabójcze:

To oczywiście coś, czego nie chcemy mieć. Coś, co jest nieakceptowalne. Ale nie zamierzamy tej porażki zwalać na jednego zawodnika, jedną akcję, czy zagrywkę. Naprawdę są inne elementy gry, które powinniśmy poprawić, dzięki czemu nie musielibyśmy się znaleźć w tej pozycji i do takiego błędu w ogóle by nie doszło. Nie będziemy izolowali tego, jakby to było jedyne potknięcie podczas tego spotkania. Możemy poprawić wszystko.

Ron Rivera może być zdecydowanie bardziej zrelaksowany po tym meczu, bo w końcu jego drużyna wygrała. Ale podczas samego spotkania, coach WFT musiał metaforycznie wyrywać sobie włosy z głowy. Dziennikarze zapytali się trenera, co można powiedzieć rozgrywającemu, który za moment zacznie rozgrywanie akcji ważącej o wyniku spotkania:

Nie schrzań tego! Mój przekaz był bardzo prosty – musimy się doczołgać do miejsca, z którego kopniemy. Dostaliśmy taką okazję i z mojego doświadczenia wynika, że raczej nie warto ich marnować.

New England Patriots 25 – 6 New York Jets

Bill Belichick masterclass. Imperator z okolic Bostonu absolutnie wypunktował debiutantów w postaci trenera Roberta Saleha i rozgrywającego Zacha Wilsona. Dzieciak został przechwycony przez Patriots aż czterokrotnie, a ofensywa Jets zdobyła całe 6 punktów. Defensywa natomiast pozwoliła (umówmy się, dość średniemu) atakowi Pats na praktycznie wszystko i zdaje się, że taki wynik nie do końca oddawał to, jak bardzo New England dominowało w tym spotkaniu.

Belichick dzięki temu był niemalże ekstatyczny podczas swojej konferencji prasowej i może nawet z dwa razy się uśmiechnął rozmawiając z dziennikarzami. Dzień później w lokalnym programie radiowym zapytano natomiast trenera o to, czy jego zdaniem Tom Brady mógłby grać do 50. roku życia. Ten jest na tak.

Moim zdaniem Tom najlepiej wie, czy będzie to w stanie zrobić. Ale jeżeli ktokolwiek ma osiągnąć ten cel, to raczej na pewno będzie on.

Panie Robercie Saleh,  prosimy nie kłamać. Prosimy nie opowiadać w żywe oczy, że coś się zrobiło, skoro wszyscy na świecie widzą, że to jest jedna wielka bujda. Dlaczego o to proszę? Ano dlatego, że Bob Saleh stwierdził, że „Jets byli gotowi do gry” w niedzielne popołudnie. Może do gry w makao, bo na pewno nie w futbol amerykański na poziomie NFL…

Byliśmy gotowi na ten mecz. Moim zdaniem nasi zawodnicy naprawdę dobrze walczyli. Ale kiedy masz cztery starty piłki, a przeciwnik nie ma żadnej, to nie da się wygrać. Trudno jest wygrywać, jak ten bilans się wyrównuje, a jak jesteś w plecy cztery razy, to jest to praktycznie niemożliwe.

Może się nie znam, ale według mnie czterokrotne stracenie piłki sugeruje, że może drużyna nie była gotowa do gry…

Denver Broncos 23 – 13 Jacksonville Jaguars

Vic Fangio i Broncos z Teddym Bridgewaterem w roli głównej mogą być poważną drużyną? Raczej nie, bo ich dwa zwycięstwa nadeszły po spotkaniach ze słabszymi rywalami, ale na miejscu fanów Denver byłbym całkiem zadowolony z tego, jak wygląda gra ich drużyny.

Zwłaszcza młodego cornera, Patricka Surtaine’a. Po dobrym debiutanckim występie, młodziak doczekał się pierwszego przechwytu w karierze i to do tego całkiem ekwilibrystycznego. Zanurkował po piłkę przy linii, legalnie ściągając ją z powietrza, prezentując światu swoje umiejętności atletyczne. Dobry mecz zanotowała też ofensywa Broncos, która nie popełniła zbyt wielu błędów, a defensywnie drużyna z Mile High od dawna potrafi zaimponować. Jest się z czego cieszyć:

To był kawał niezłego przechwytu, prawda? Umówmy się – nie za zbyt dużo zawodników w tej lidze, którzy byliby w stanie coś takiego zrobić. Większość z nich modliłaby się o zbicie piłki z toru lotu, czy wytrącenie jej z rąk przeciwnika. A on mu ją i zabrał i jeszcze przechwycił w locie. To moim zdaniem mówi wam wszystko o tym, jakie Pat ma umiejętności na swojej pozycji.  

Urban Meyer wróci do piłki uniwersyteckiej? Takie plotki od kilku dni krążą po amerykańskich mediach – mówią o tym wszyscy dziennikarze związani z NFL. Od głosu wstrzymuje się jednak sam zainteresowany, który przecież od kilku miesięcy stara się zmienić kulturę w Jacksonville, zrobić z Trevora Lawrence’a szefa ofensywy na lata, a także stopniowo zbudować sobie renomę w NFL, udowadniając, że potrafi trenować również profesjonalnych zawodników.

Dlatego też trener Jaguars podczas swojej konferencji i drugiej porażki z rzędu poprosił fanów o cierpliwość i czas. Potrzeba bowiem tych obydwu składników, aby odmienić drużynę NFL:

Nie traćcie nadziei i nie zostawiajcie nas samych. Wspierajcie nas przez najbliższe tygodnie. Będziemy lepsi… Idźcie spać wiedząc, że jesteśmy najciężej pracującą grupą osób w tej lidze i nie spoczniemy, dopóki nie zaczniemy wygrywać.

Buffalo Bills 35 – 0 Miami Dolphins

Rzeź. Masakra. Takich rzeczy nie powinno się pokazywać w telewizji przed 22, bo przed odbiornikami mogą przebywać dzieci. Bills absolutnie zmiażdżyli Dolphins, nie pozwalając im dosłownie na nic. I to wcale nie dlatego, że byli jakoś niebywale dobrzy i nie popełniali błędów. Wręcz przeciwnie – tych było sporo i gdyby nie kontekst sytuacyjny, Dolphins spokojnie mogliby podjąć walkę z Bills.

Tak się jednak nie stało i bilans punktowy drużyny z Buffalo właśnie poleciał mocno do góry, dając im sporą przewagę w rywalizacji o bycie liderem dywizji AFC East. Jednak Sean McDermott nie jest jeszcze szczęśliwy i ciągle mu mało.

Oczywiście jestem pod wrażeniem postawy naszej drużyny, ale z drugiej strony to mnie za bardzo nie zaskoczyło. Przez cały tydzień widziałem w ich oczach głód. Porażka ze Steelers bardzo nas zmotywowała i każdy chciał pokazać, że to był wypadek przy pracy, a nie nasz faktyczny poziom. Ale do końca sezonu jeszcze daleka droga, więc nie czas na świętowanie. Czas wziąć się do pracy.

Stało się. Tua Tagovailoa został kontuzjowany w trakcie meczu z Bills i musiał go opuścić w zaledwie 1. kwarcie spotkania. Na razie (20 września, godzina 18:30), Brian Flores nie jest w stanie określić, jak poważne są „rany” jego młodego rozgrywającego, ale pewne jest, że stracenie go na początku spotkania miało spory wpływ na psychikę jego drużyny oraz oczywiście na wynik spotkania.

Nie graliśmy dobrze na żadnej płaszczyźnie futbolu. Pokonaliśmy samych siebie. Nie trafialiśmy w obronie. Nie łapaliśmy piłek. Zostawialiśmy niekrytych zawodników w obronie. Nie potrafiliśmy wykonać podstawowych założeń każdego meczu. To było tragiczne pod każdym względem. Tragiczne. Winni są nie tylko zawodnicy, ale też każdy z trenerów, ze mną na czele.

San Francisco 49ers 17 – 11 Philadelphia Eagles

Proszę bardzo. W zeszłym tygodniu 49ers rozstrzelali, a potem prawie sami dali się rozstrzelać Detroit Lions, a w tym mozolnie, metodycznie i dość nudno zwyciężyli z Eagles. To pokazuje nam, że SF nie boi się gry z nikim i potrafi się dostosować do warunków, a potem i tak wygrać. Może poziom przeciwników nie był najwyższych lotów, ale zwiastuje to dobrą przyszłość grupy z Kalifornii.

Podobnego zdania jest trener Kyle Shanahan, który bardzo komplementował swoją drużynę. Mecz był diametralnie inny od zeszłotygodniowego spotkania, ale jego zawodnicy szybko dostosowali się do mozolnego tempa i potrafili wypunktować i zatrzymać Philly, gdy sytuacja robiła się zbyt gorąca:

Naprawdę jestem dumny z naszych chłopaków po tym meczu. Sami widzieliście, to było tragiczne spotkanie. To była ciężka praca, wymagająca skupienia przez 60 minut. Musisz grać dobrze w special teamach, musisz kontrolować grę w ofensywie i w defensywie. Musisz zdobywać te pierwsze próby za wszelką cenę, bo czasami nie zdobędziesz tych jardów długim podaniem, czy biegiem przez pół boiska. Zagrali cierpliwie i poprawnie.

Nick Sirianni wszedł natomiast do NFL z przytupem, ale musi się jeszcze sporo nauczyć – Shanahan go nieco wypunktował, prezentując świetną grę sytuacyjną pod koniec spotkania, nie pozwalając Philly na zdobycie piłki pod koniec spotkania.

Nie mniej, Sirianni jeszcze będzie miał sporo czasu do nauki, bo pierwsze dwa spotkania jego Eagles w tym sezonie były całkiem niezłe i chociaż przegrana boli, to wciąż zespół miał sporo przebłysków – zwłaszcza w ofensywie, jak 90 jardowe zagranie Jalena Hurtsa do Jalena Reagora, które powinno się zakończyć przyłożeniem Philly (co diametralnie zmieniłoby nam obraz spotkania).

Nie sądzę, że wybrałem wtedy odpowiednie zagrywki. Wszyscy mi powtarzają, że często są sytuacje w futbolu, gdzie myślisz sobie po czasie, że „chciałbym znowu mieć szansę na rozegranie tej sytuacji”. Tak właśnie było po tej bombie do Reagora. To była moja wina, nie znalazłem odpowiedniego rozwiązania na sprawę. Nie pomogłem wtedy naszym zawodnikom, za co już ich przeprosiłem. Tak samo, jak trenerów – w końcu jesteśmy w tym wszystkim razem.

Los Angeles Rams 27 – 24 Indianapolis Colts

Umówmy się – ten wynik nie powinien tak wyglądać. Rams pozwolili Colts na to, by drużyna z Indianapolis tak długo utrzymała się w meczu, mając nawet szansę na game-winning drive. Wpadka special teamowa pozwoliła Indianapolis na zmniejszenie deficytu punktowego, co potem zaowocowało nerwową końcówką, w której defensywa Rams znowu musiała pokazać światu, dlaczego w zeszłym roku była najlepszą obroną w futbolu.

Sean McVay był pod wrażeniem tego, jak jego zawodnicy zareagowali na te przeciwności losu:

To było sporo do zaakceptowania i wierzę, że sporo drużyn potrafiłoby się złamać po takich wydarzeniach. Działo się sporo, jak na przykład ten błąd przy puncie, ale na szczęście nasi chłopcy pokazali charakter i nie dali się wyprowadzić z równowagi. Dostali piłkę, kilka akcji i znowu prowadziliśmy. Spora zasługa Matta Stafforda, który znowu był świetny. No i oczywiście Cooper Kupp, który był chyba naszym najlepszym zawodnikiem w tym meczu.

Frank Reich oczywiście nie jest zadowolony z wyników swojej drużyny, która drugi tydzień z rzędu przegrała na swoim stadionie z przeciwnikiem z NFC West. Oczywiście, rozpoczynanie sezonu od pojedynków z takimi drużynami nie jest łatwym zadaniem, ale z drugiej strony Chiefs musieli grać przeciwko Browns i Ravens, więc to nie jest żadne usprawiedliwienie.

Nie mniej, lepszym usprawiedliwieniem jest fakt, że pod koniec meczu z boiska zszedł Carson Wentz, u którego odezwała się jakaś kontuzja. Zawodnik stał cały czas z boku boiska, więc uraz nie mógł być bardzo poważny.

Trener nie potrafił jednak stwierdzić, ile rozgrywającemu zajmie rekuperacja. Potrafił jednak wskazać największe błędy swojego zespołu:

Nie zrobiliśmy odpowiednich rzeczy w ofensywie. Chodzi mi o cały zespół. Mieliśmy piłkę na linii pierwszego jarda i nie potrafiliśmy jej przesunąć do strefy zdobywania punktów. Próbowaliśmy tam wbiec trzy razy, raz rzucaliśmy. Postanowiliśmy postawić na trochę zwodnicze zagranie, ale niestety byli na to gotowi. Musimy zdobywać 6 punktów w takiej sytuacji. To nas bolało. Nie poprosiłem o odpowiednie akcje, ale też nie wykonaliśmy ich poprawnie, więc to jest wina nas wszystkich.

Las Vegas Raiders 26 – 17 Pittsburgh Steelers

Hm. Raiders mają bilans 2-0, wygrywając z dobrymi drużynami w postaci Ravens i Steelers. Czyżby to był rok, w którym Vegas zamelduje się w play-offach…? O tym przekonamy się w niedalekiej przyszłości, ale pewne jest to, że Raiders w dwóch pierwszych spotkaniach prezentowali się dobrze.

Imponuje całkiem Derek Carr, nieco ucichł biegacz Josh Jacobs (od pierwszego spotkania trenuje i – jeśli już jest w składzie – gra z kontuzją), ale za to Darren Waller i Henry Ruggs zdobywają jardy i przyłożenia, jakby od tego zależało ich życie. Ogromnym fanem tej postawy zawodników ofensywnych jest Jon Gruden, który pochwalił zwłaszcza młodego skrzydłowego (złapał ponad 60-jardową bombę od Carra, zdobywając przy okazji przyłożenie) po meczu ze Steelers:

To jeden z wielu powodów, dla których wybraliśmy w zeszłym roku Ruggsa. W zeszłym roku zerwał dach w Arrowhead przeciwko Chiefs, a potem pomógł nam wygrać przeciwko Jets. Teraz pokazał, na co go stać. Nie ma wielu zawodników, którzy potrafią tak szybko biec i jednocześnie pilnować cały czas tego, gdzie jest piłka.  

Steelers wyglądali natomiast tak przeciętnie, jak w końcowej fazie zeszłego sezonu, kiedy to przegrali 6 spotkań z rzędu. Po ciężko wywalczonym zwycięstwie przeciwko Bills, Pittsburgh wyglądał nieco anemicznie, co nie podobało się bardzo trenerowi Mike’owi Tomlinowi. Coach wziął odpowiedzialność za mecz na siebie, ale jednak jego zawodnikom też należy się część winy za przegraną z Raiders:

Zwalcie winę na mnie. Musimy lepiej przygotować naszych zmienników i chłopaków, którzy rzadziej pojawiają się na boisku, bo czasami widać, że nie są do końca gotowi. To było dość oczywiste w ważnych momentach, zwłaszcza w drugiej połowie tego spotkania. Brakowało nam szczegółów, graliśmy trochę bez ikry. Nie reagowaliśmy zbyt dobrze na ich zmiany w strategii. Kiedy spotkanie jest na tyle bliskie, to o wyniku decydują dosłownie pojedyncze decyzje i drobne detale. Nam ich zabrakło.

Cincinnati Bengals 17 – 20 Chicago Bears

Zabierzcie Zaca Taylora z dala od Joe Burrowa, Tee Higginsa i Ja’Marra Chase’a. Najlepiej już dzisiaj, teraz, zanim któryś z nich straci życie albo przynajmniej zapał do grania dla Bengals. Już nawet rookie w postaci Chase’a podczas pomeczowej konferencji wyjaśnił dziennikarzom, że z Burrowem i Higginsem kwestionowali decyzje Taylora, który np. stwierdzał, że czas na daleki rzut przychodzi dopiero przy czwartej próbie.

Zamiast powiedzieć jasno, że miał zły playcalling i powinien popracować nad sobą, to trener znowu zasłonił się wymówkami i zwalił winę na całą drużynę. Wyrzućcie go z pracy.

Często wspominam mecz, który zagrałem tutaj w 2018 roku. Płynęły z niego podobne nauczki. To mecz bez większej ilości punktów, z dużą ilością strat piłki, które oni wykorzystują i w końcu wygrywają. Będziemy grali przeciwko dobrym defensywom, będziemy grali przeciwko dobrym ofensywom. Ale wierzę, że my również mamy dobre obydwie strony futbolu i teraz naszym zadaniem jest granie lepszego futbolu i wygrywanie spotkań na wyjeździe.

Skoro pan mówi o podobnych błędach z 2018 roku, a 3 lata później je pan nadal popełnia, to znaczy, że jest pan słabym uczniem. A jak jest pan słabym uczniem, to może powinien pan powtórzyć klasę, panie Taylor?

Zresztą podobnymi uczuciami (ale nie tak mocnymi) darzę też Matta Nagy’ego. Trener Bears jest typem, który jakoś tak się prześlizguje z roku na rok na pozycji head coacha, czasami naprawdę przypadkiem trafiając do play-offów. Przynajmniej niedawno postanowił pochwalić Justina Fieldsa, którego nadal nie chce wystawiać od pierwszej minuty, bo… W sumie nie wiem, czemu.

I tego samego nie wie chyba również sam zainteresowany. Zwłaszcza, że sam opowiada, że jest pod wrażeniem Fieldsa:

Jest prawdopodobnie lepszy, niż zakładaliśmy przed sezonem. Jeśli tak faktycznie jest, to jestem z niego dumny. Jestem jednak pewien, że Justin ciężko pracował na to, by tak się stało. To widzę codziennie na własne oczy. Zresztą nawet dzisiaj pokazał się z dobrej strony. Debiutant, ale był bardzo spokojny, nie był zdenerwowany, ani podekscytowany. Nawet po tym, jak go przechwycili, to nie stracił głowy. Realizował nasze założenia, starał się utrzymać przy piłce i cały czas w głowie miał tylko jedno – spróbuj coś zrobić.

Może dobrze, że pierwsza część raportu kończy się w tym momencie, bo ciśnienie skoczyło mi do niebezpiecznego poziomu, po tej zabójczej kombinacji Taylor-Nagy… Ja idę zaparzyć zieloną herbatę, a Was zapraszam na część drugą już jutro. Do zobaczenia.

Tekst i tłumaczenia opracował Kamil Kacperski

*

Na koniec przypominamy, że mamy swoją, dedykowaną grupę na facebooku. Zapraszamy do dołączenia. Na grupie co tydzień będzie publikowany specjalny post pod którym zachęcamy do wymieniania spostrzeżeń dotyczących niedzielnego grania w NFL!

https://www.facebook.com/groups/464888500937826/

One thought on “Wypowiedzi trenerów NFL po week 2 – część 1 Leave a comment

  1. Pełna zgoda co do Taylora – facet już na wiosnę powinien być wywalony, po prostu się do tego nie nadaje i cała drużyna cierpi.

Leave a Reply

%d