Skip to content

Wypowiedzi trenerów NFL po Week 1 – część 2

To już oficjalnie, week 1 sezonu regularnego 2021 przeszedł do historii. Kończące go spotkanie między Ravens, a Raiders było zapierające dech w piersiach. Ale zanim zajmiemy się pojedynkiem w Las Vegas, rzućmy też jeszcze okiem, co powiedzieli trenerzy, których drużyny grały w niedzielę, a nie zostały ujęte w części 1. Tekst przygotował Kamil Kacperski.

Pittsburgh Steelers 23 – 16 Buffalo Bills

Mike Tomlin to jest gość. Owszem, w zeszłym roku jego zespół zanotował start 11-0, a następnie przegrał 6 kolejnych spotkań (z czego dwa razy z rzędu przeciwko Browns). Ale zeszły sezon jest przeszłością, a Steelers nawet mimo średniej gry byli w stanie wygrać na wyjeździe z mocarzami w postaci Bills.

Tomlin był bardzo, ale to bardzo zadowolony z postawy swojego zespołu i nie bał się ich pochwalić za ducha walki:

Wiedzieliśmy doskonale, jaki to będzie dzień. Nie tylko ze względu na warunki pogodowe, ale też ze względu na ich publiczność, na naszą ofensywę, młodzież i inne takie. Nie zaczęliśmy dobrze. Schrzaniliśmy naprawdę dużo elementów tego spotkania. Ale na szczęście mamy na posterunku naszą defensywę, która nie pozwoliła Bills na ucieczkę i powstrzymywała ich przed przyłożeniami. Wyzwań było dużo, ale drużyna dobrze na nie zareagowała.

Dużo gorsze zdanie o swojej drużynie może mieć Sean McDermott. Jego Bills zachwycają nas od kilku sezonów swoją grą w ofensywie – zwłaszcza połączenie QB Josh Allen i WR Stefon Diggs. Niestety czegoś takiego nie widzieliśmy w niedzielę. W niedzielę widzieliśmy zespół niepewny swojej tożsamości i taki, któremu brakowało kreatywności, odwagi i pewności siebie.

To nie jest koniec świata, a przegrać jednym posiadaniem ze Steelers to nie jest jakiś wstyd, ale dla zespołu z aspiracjami do grania w lutym, takie spotkania nie mogą się już wydarzyć.

Próba wejścia w rytm to jest jedno, a rozpoczęcie swojej pracy to jeszcze co innego. My niestety zaczęliśmy bić samych siebie. Cały mecz walczyliśmy nie tylko z nimi, ale też z samymi sobą. Mieliśmy chyba 8 kar, a większość z nich to było przytrzymywanie ich defensywy. Definitywnie możemy zrobić lepszą robotę.

Philadelphia Eagles 32 – 6 Atlanta Falcons

Nick Sirianni w swoim debiucie kompletnie wyłączył Falcons ze spotkania. Atlanta wyglądała na zagubioną, nie potrafiła skonstruować żadnych ofensywnych akcji, a i defensywa pozwoliła młodzikom z Eagles na wiele.

Jednym z tych młodziaków był oczywiście Jalen Hurts, który po odejściu Carsona Wentza stał się QB1. Trener był bardzo zadowolony z tego, jak wyglądał jego młody rozgrywający w pierwszym meczu sezonu 2021:

Moim zdaniem Jalen był super. Wykonał kawał porządnej roboty. Kilka rzeczy go zaskoczyło, ale Jalen jest na tyle szybki, że potrafił przed nimi uciec. Kilka razy mu podpowiadałem, gdzie ma patrzeć, na co zwrócić uwagę i kogo unikać. Słuchał mnie, wykonywał polecenia, a także sam podejmował bardzo dobre decyzje. Ma dobre instynkty i wyczucie dla tego sportu.

Takiego debiutu definitywnie nie spodziewał się Arthur Smith, czyli nowy trener Atlanty. Falcons byli całkowicie zagubieni i ani Matt Ryan, ani Kyle Pitts nie potrafili zrobić czegokolwiek, by ożywić ten półmartwy zespół.

Jednak trener nie pokazywał palcami, nie krytykował swoich zawodników – powiedział głośno: „To moja wina” i obiecał, że zrobi wszystko, by wyeliminować jak najwięcej błędów z gry Falcons. A tych było naprawdę dużo:

Naprawdę bardzo słabo nas przygotowałem do tego meczu. Wszystkie rzeczy przed  rozpoczęciem akcji, falstarty, wszystkie te rzeczy, których nie możesz się dopuszczać w tej lidze. Jesteś pod ścianą, jeśli nie zaczniesz ruszać piłki do przodu, to oddasz im na swojej połowie i już masz problem. Jesteś na linii drugiego jarda i masz nielegalną formację. Strata czasu, rozpędu i jardów. Muszę nad tym popracować. Tak, to jest moja wina.

Cleveland Browns 29 – 33 Kansas City Chiefs

Kevin Stefanski i jego Browns faktycznie mogli wygrać ten mecz. Obydwie drużyny zapewniły nam show zdobywając punkty, tracąc piłkę, ale koniec końców to Mahomes i jego Chiefs wyszli ze stadionu Arrowhead jako zwycięzcy.

Nie było się też bez kontrowersji, kiedy to na początku spotkania z boiska został wyrzucony safety Browns Ronnie Harrison. Ten wdał się w kłótnię z Clyde’em Edwardsem-Helaire’em z Chiefs oraz jednym z trenerów Kansas City, Gregiem Lewisem. W wyniku przepychanki to Harrison opuścił boisko, na co Stefanski zareagował bardzo zachowawczo:

Oczywiście przedyskutujemy to wewnętrznie, ale to rozczarowujące, kiedy tracisz startera po pięciu akcjach. To jedna z najstarszych rzeczy w sporcie – sędziowie zawsze zobaczą tylko odpowiedź. Ronnie musi pokazać charakter i nie odpowiadać na zaczepki. Nie sądzę, żeby specjalnie nadepnął na zawodnika Chiefs. Na wideo widać, że dochodzi do zderzenia i próbuje odskoczyć. Ale to nie jest wytłumaczenie tego, czemu oddał trenerowi Lewisowi. Tego nie można robić.

Chiefs nadal nie byli w pełni swoich sił (w sumie tak jak Browns bez Odella Beckhama Juniora) – na boisku nie zameldował się Tyronn Mathieu, jeden z najlepszych obrońców w NFL. Na szczęście już w przyszłym tygodniu Kansas City i Andy Reid będą mieli do dyspozycji pełny skład – wróci bowiem i Mathieu i Frank „The Shark” Clark:

Nie spotkałem się jeszcze z naszym personelem medycznym, ale tak – Tyronn na pewno wróci. To była decyzja, którą musiałem podjąć, ale zależy mi na tym, żeby on doszedł do siebie, był w optymalnej formie i przede wszystkim w pełni zdrowy i gotowy do gry. Jego sytuacja jest nieco inna, niż Franka, ale proces myślowy jest taki sam – jeżeli może nie grać w jednym meczu i wrócić w następnym, to wolę nie ryzykować ponownego urazu.

Green Bay Packers 3 – 38 New Orleans Saints

Matt LaFleur i Packers zostali kompletnie zmieceni z powierzchni ziemi. Więcej nie można dodać, bo nie ma co. Nie działało absolutnie nic, Green Bay zagrali prawdopodobnie jeden z najgorszych meczów ostatnich lat i nikt by wam nie uwierzył, że jeszcze kilka miesięcy temu rywalizowali o SuperBowl z Tampa Bay.

Owszem, Packers byli miejscem dramy, ale publicznie wszystko podobno zostało wyjaśnione, a Aaron Rodgers miał być w pełni skupiony na tym sezonie w Green Bay. Coś jednak musi być na rzeczy, bo wbrew temu, co powiedział po meczu LaFleur, Packers dawno nie wyglądali tak tragicznie z A-Rodem za sterami:

Nasza drużyna jest teraz skupiona tylko na sobie, a nie na jakichś plotkach. I niestety, czasami w tej lidze dostajesz nauczki. Czasami bardzo bolesne, tak jak teraz. Teraz naszym zadaniem jest walka z tym blamażem. Jak odpowiemy na taką porażkę, jak wrócimy do pracy, jak zostaniemy razem. Musimy się przygotować na spotkanie z drużyną, która będzie teraz głodna sukcesu i może mieć nadzieję, że znowu pokażemy się z takiej strony.

Chapeau bas, panie Seanie Paytonie. Drużyna z Nowego Orleanu trenuje w Dallas, grała swój „domowy” mecz w Jacksonville, a to wszystko bez swojego najlepszego skrzydłowego Mike’a Thomasa oraz z nowym QB1 w postaci Jameisa Winstona po 15 latach stałego, wysokiego poziomu ze strony Drew Breesa.

Żadna z tych rzeczy nie przeszkodziła jednak Saints w tym, żeby absolutnie zmiażdżyć Packers, pokazując, że nawet bez Breesa i Thomasa, New Orleans wcale nie są chłopcem do bicia. Co sprawia, że Winston zagrał tak dobrze w swoim „pełnoprawnym debiucie”?

Cała gra z Jameisem w roli rozgrywającego była ciekawa. Dopiero teraz zaczynamy się poznawać – jak on reaguje na moje polecenia, zmiany personelu, jak przekazuje moje wskazówki innym zawodnikom. Czasami trzeba być bardzo uważnym z tymi mikrofonami. Są takie możliwości, że możesz mu pomóc w trakcie meczu, ale często jest zdany na siebie. Ale żeby nie było – spontaniczne decyzje, które podejmował w tym meczu były bardzo dobre i nie potrzebował wtedy żadnych słów z mojej strony.

Denver Broncos 27 – 13 New York Giants

Umówmy się – to spotkanie nie było najbardziej emocjonującym, czy ważnym pojedynkiem w trakcie Week 1 w NFL. Nie mniej jednak odbyło się, więc musimy się też przyjrzeć, co trenerzy powiedzieli o legendarnym spotkaniu między Broncos i Giants.

Na pierwszy ogień Vic Fangio, który wytłumaczył dziennikarzom, czego oczekiwał od swojego młodzika Patricka Surtaina. Wybrany w pierwszej rundzie cornerback jest świetnym zawodnikiem, dlatego oglądał boisko przez naprawdę sporo czasu.

Chcieliśmy, żeby sobie trochę pograł. Jest za dobry na to, żeby grać tylko z 5 innymi defensive backami. Staramy się go przygotować do bycia starterem, a poza tym po prostu zasługuje na to, żeby być na boisku. Mieliśmy dobry czas w ofensywie, sporo czasu w defensywie, więc miał naprawdę dużo okazji do zagrania. Dlatego też grał aż do samego końca meczu.

Joe Judge dostał natomiast chwilowego zaćmienia, ponieważ po jednym z przyłożeń Broncos postanowił… rzucić flagę i dyskutować z sędziami na temat legalności zdobycia punktów. Problem tylko polega na tym, że każde przyłożenie jest automatycznie sprawdzane przez sędziów w Nowym Jorku, więc Judge rzucając swoją flagę po prostu stracił jeden cenny timeout. To dość głupia decyzja, dlatego trener po meczu bardzo za nią przepraszał. W dość irracjonalny i niezgrabny sposób:

To była moja wina. Wiem przecież, że nie możesz challenge’ować po zdobyciu punktów. Ale to byłą decyzja emocjonalna. Chciałem po prostu, żeby sędziowie cokolwiek nam powiedzieli. Na Jumbotronie to nie było dla mnie oczywiste i kilka osób z góry mi powiedziało, że mógł nadepnąć na biały kolor. Krzyczałem do sędziów. Mamy dostawać ich opinię po zapoznaniu się ze słowami ludzi z Nowego Jorku. Musiałem coś zrobić, żeby przykuć ich uwagę. Nie mogłem ich doprosić o to, żeby się odwrócili, więc rzuciłem flagę.

Miami Dolphins 17 – 16 New England Patriots

To był brzydki mecz. Nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu. Mac Jones z Patriots zanotował dobry debiut jako rookie, ale Dolphins okazali się zbyt mocnym przeciwnikiem dla młodego rozgrywającego. Duża w tym zasługa Briana Floresa, który skutecznie ułożył gameplan przeciwko Pats.

Mecz był brzydki, popełniono w nim sporo błędów, a Dolphins wygrali, bo… mieli więcej szczęścia? Flores definitywnie wie, że przed jego grupą jest jeszcze mnóstwo pracy:

Nie ma czegoś takiego, jak perfekcyjny mecz. Nie ma czegoś takiego i nigdy nie będzie. Zawsze są błędy, które można popełnić, zawsze są rzeczy, które można poprawić. Na początku roku jest mnóstwo niedociągnięć, które trzeba wyeliminować w trakcie całego sezonu. Teraz jesteśmy w trybie prób i błędów. Tak działa chyba każda drużyna. I jestem pewien, że każdy trener powie wam dokładnie to samo.

A co na temat swojej drużyny powiedział Bill Belichick? To samo, co zawsze. Było dużo dobrych rzeczy, sporo złych rzeczy. Skupiamy się na tych złych, poprawimy błędy i w przyszłym tygodniu będziemy lepsi:

Moim zdaniem nasz wysiłek nie był wystarczający i oczekuje od swoich zawodników więcej. Powiedziałem wam chyba, że podobało mi się, co pokazali, ale nadal mamy mnóstwo rzeczy do poprawienia. W każdej sferze boiska. Na tym się skupimy.

Chicago Bears 14 – 34 Los Angeles Rams

Niestety, krótko mówiąc „Bears is the Bears”. Nic nowego, nic odkrywczego, stare niedźwiadki, żeby nie powiedzieć nawet… misie.

Andy Dalton nadal jest starterem, chociaż chyba nie powinien być, Justin Fields wyglądał całkiem nieźle (nawet mimo obietnic McVaya, który zapowiadał, że Rams będą gotowi na jego występ), a Matt Nagy znów pokazał, że chyba nie powinien być trenerem głównym franczyzy NFL – chociażby dlatego, że pozwolił Staffordowi na zdobycie dwóch ponad 50 jardowych przyłożeń:

To prawdopodobnie było najbardziej frustrujące w tym całym meczu i wiedzą o tym nasi zawodnicy. Granie przeciwko Mattowi Staffordowi jest wystarczająco trudne, kiedy dobrze kryjesz jego skrzydłowych. A jak zostawiasz ich kompletnie bezpańskich to wręcz prosisz się o stratę punktów. Musimy się lepiej komunikować, jeśli się pytacie o to, dlaczego do tego doszło.

Rams po Superbowl? Bez przesady, to tylko Bears. Ale trzeba przyznać, że Stafford w swoim debiucie z drużyną z Los Angeles wyglądał imponująco. Wróciła też dobra obrona z Aaronem Donaldem oraz Jalenem Ramseyem w rolach głównych i ambicje drużyny są na pewno wysokie.

Sean McVay jest teraz bardzo szczęśliwym trenerem i jest bardzo dumny z tego, jak zaprezentował się jego zespół, a konkretnie Matt Stafford:

Moim zdaniem jego spokój w trakcie meczu jest niesamowity. Widzieliśmy to w trakcie treningów i z daleka, ale to nadal mnie zaskakuje. To w jaki sposób znalazł Roberta Woodsa przy ostatnim przyłożeniu, jak zachował wtedy spokój i na luzie przejrzał ich defensywę. Widać, że widział już naprawdę dużo i mało rzeczy go rusza. Tego się trochę spodziewaliśmy. Plus widać coś w jego oku. On sam oczekiwał, że dobrze zagra, więc po prostu wykonał zadanie, które postawił sam sobie. Nie mam zastrzeżeń do jego występu.

Baltimore Ravens 27 – 33 Las Vegas Raiders

Co. Za. Mecz. Ravens i Raiders definitywnie nie zawiedli wszystkich tych, którzy czekali do późnych godzin nocnych na ich pojedynek w ramach pierwszego Monday Night Football sezonu regularnego 2021. Cios za ciosem, za ciosem cios. Coś pięknego. Absolutna kwintesencja futbolu, zwieńczona emocjami w dogrywce, którą ostatecznie wygrali Raiders, chociaż Derek Carr zdążył zostać w niej przechwycony.

Z wyniku definitywnie zadowolony nie będzie John Harbaugh, którego Ravens mogli zakończyć spotkanie chociażby po wspomnianym przechwycie. Tak się jednak nie stało i Baltimore zostało ukarane przez Raiders.

Po prostu nie dokończyliśmy tego meczu, kiedy mieliśmy na to szansę – a tych było trzy, czy nawet cztery. Prawda jest taka, że pokazali walkę, więc nie mogę być na nich zły. Musimy jednak wyciągnąć nauczkę z tego meczu i pamiętać o tym, że kiedy pojawia się szansa na zakończenie spotkania, to musisz ją wykorzystać. Za wszelką cenę.

Gratulacje Raiders! Wiemy na pewno, że nie skończycie tego sezonu z bilansem 8-8. Chociażby dlatego, że teraz spotkań będzie 17, więc albo 8-9 albo 9-8. Żarty żartami, ale jeżeli Las Vegas będzie walczyło tak co tydzień, to może nawet postraszy AFC i załapie się jakimś cudem na play-offy?

To definitywnie zadowoliłoby Jona Grudena, który nie mógł dojść do siebie po wczorajszym spotkaniu z Ravens. Wyrównanie wyniku na kilka sekund przed końcem, a potem wygranie dogrywki przed własną publicznością zawsze jest specjalnym wydarzeniem.

Czułem się, jakbym umarł, wstał, a potem umarł ponownie. Trochę jakbym był kotem – dzisiaj w nocy miałem dosłownie kilka żyć. Nie lubię grać w tan sposób, to za bardzo mnie denerwuje. Ciężkie spotkanie, ale z drugiej strony zrobiliśmy naprawdę dużo rzeczy dobrze i moim zdaniem zasłużyliśmy w pełni na to zwycięstwo.

Z tym trudno się nie zgodzić, panie Gruden. I tym samym dochodzimy do końca pierwszego tygodnia sezonu regularnego w National Football League. Jeżeli następne kolejki będą chociaż w połowie tak interesujące jak ta, to czeka nas naprawdę kawał porządnego sezonu. Tego życzę i sobie, i wam.

Część I – https://nflpolska.com/wypowiedzi-trenerow-nfl-po-week-1-czesc-1/

Tekst i tłumaczenia opracował Kamil Kacperski

*

Na koniec przypominamy, że mamy swoją, dedykowaną grupę na facebooku. Zapraszamy do dołączenia. Na grupie co tydzień będzie publikowany specjalny post pod którym zachęcamy do wymieniania spostrzeżeń dotyczących niedzielnego grania w NFL!

https://www.facebook.com/groups/464888500937826/

Leave a Reply

Discover more from NFLPolska

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading