Skip to content

Wypowiedzi trenerów NFL po week 2 – część 2

Wiecie doskonale po co tu jesteśmy, więc nie będę zbędnie przedłużał – zapraszam na drugą część naszego raportu z pomeczowych konferencji trenerów NFL.

Houston Texans 21 – 31 Cleveland Browns

Texans nie poddadzą się bez walki. Grupa Davida Culleya pokonała w pierwszym tygodniu Jacksonville Jaguars, a i w pojedynku z Cleveland postanowiła dotrzymywać Browns tempa. Niestety, niedługo po rozpoczęciu meczu boisko opuścił QB1 Tyrod Taylor, który steruje ofensywą Houston pod nieobecność Deshauna Watsona. I chociaż Texans walczyli dzielnie, to nie byli w stanie przetrwać nawałnicy zaserwowanej przez duet Nick Chubb – Kareem Hunt.

Niemniej, David Culley nie powinien być załamany, bo jego drużyna pokazuje pazura i charakter. Sam trener podjął jednak bardzo dziwną decyzję, kiedy przewinienie Browns mogło dać jego ofensywie sytuację 3rd&8. Coach postanowił jednak nie przyjąć tego faulu i wysłał na boisko special team, który odkopał piłkę do Cleveland.

Gdybym miał znowu zagrać ten mecz, to przyjąłbym karę. Powiem, wam tak – to było z frustracji. Mieliśmy 2nd&7, potem falstart, potem tracimy kolejne jardy i jest 2nd&15. Potem znowu coś i miałem po prostu dosyć. Nie chciałem ryzykować i zrobić czegokolwiek, co mogłoby nas zranić, więc postanowiłem odkopać piłkę i zaufać naszej defensywie.

Decyzję wykorzystali Browns, którzy doprowadzili korzystny dla siebie wynik do końca. Niestety, nie obyło się bez ofiar – wcześnie w ciągu spotkania drużynę opuścił Jarvis Landry, Odell Beckham Jr znów był niedostępny, a i Baker Mayfield miał problemy zdrowotne i na kilka minut zszedł z boiska.

Jarvis i Sione Takitaki są na razie diagnozowani i będziemy ich na bieżąco sprawdzali. Jeśli chodzi o wczoraj – dobrze jest wygrać. Niewątpliwie mamy mnóstwo rzeczy do poprawy. Do doszlifowania. To nad tym będziemy pracowali przez najbliższe tygodnie i miesiące, bo chcemy zakończyć sezon dopiero w lutym. Będziemy ciężko pracowali i od tego momentu skupiamy się już na Chicago Bears, którzy przyjeżdżają do nas w weekend.

New Orleans Saints 7 – 26 Carolina Panthers

Po absolutnej masakrze, którą Nowy Orlean urządził w pierwszym tygodniu Green Bay, Saints zaprezentowali zupełnie odwrotną formę w pojedynku z Panthers. Nie zagrało wszystko. Jameis Winston prezentował najgorsze zagrania z czasów swojego słynnego sezonu 30-30, defensywa Saints nie potrafiła poradzić sobie z duetem Sam Darnold – Christian MacCaffrey, a całość wyglądała zasadniczo średnio.

Owszem, z powodów koronawirusa Saints nie mieli do dyspozycji kilku trenerów ofensywnych, ale według Seana Paytona nie jest to wymówka:

Naszym głównym problemem była ochrona. Słabo się komunikowaliśmy i mieliśmy problemy z presją, którą wywoływała na nas obrona Panthers. To głównie tutaj będziemy musieli poprawić rzeczy. To jest coś, co wpadło mi w oko. Druga rzecz, to obrona przed długimi podaniami. Owszem, pod tym względem było dobrze, ale mieliśmy problem z tym, żeby obalić ich skrzydłowych. Dostawali piłkę i przebiegali potem jeszcze kilka-kilkanaście jardów. To jest coś, na co nie pozwoliliśmy w zeszłym tygodniu. Nie wiem, co się stało, ale wpadło mi to w oko i na pewno będziemy pracowali nad obalaniem przeciwników.

Matt Rhule wyciągnął natomiast lekcje z zeszłego sezonu i dzięki odświeżonej ofensywie oraz odmłodzonej defensywie zbiera teraz żniwa, zaczynając sezon od 2 wygranych z rzędu. Drużyna już w zeszłym roku wyglądała dobrze, a teraz ogląda się ją jeszcze lepiej. Gdyby nie fakt, że w dywizji NFC South muszą rywalizować z Tampa Bay Buccaneers, to Panthers mieliby spore szanse na play-offy jako liderzy tej dywizji. Patrząc na siłę NFC West, o granie w play-offach może być jednak bardzo trudno.

Ale nie od razu Rzym zbudowano, więc chociaż drużyna prezentuje się nieźle, to Rhule wciąż wie, że mogą być lepsi:

To było dobre, drużynowe zwycięstwo. Nasi chłopcy grali mocno, ale nadal mamy bardzo dużo rzeczy do poprawy. Przy okazji trenerzy popełnili za dużo błędów w pierwszej połowie. Niepotrzebnie używaliśmy przerw na żądanie, bo ktoś nie pamiętał zagrywki albo przekazał złe informacje naszym zawodnikom. To wszystko jest do poprawki.

Minnesota Vikings 33 – 34 Arizona Cardinals

Mike Zimmer niestety nie ma szczęścia na początku sezonu 2021. Jego drużyna albo nie potrafi zacząć grać od samego początku, albo nie potem nie potrafi utrzymać swojego prowadzenia. Oczywiście – od zwycięstwa dzieliło ich kopnięcie field goala, ale to niestety się nie udało.

Trener na szczęście ochronił swojego młodego kickera, mówiąc dziennikarzom:

Wielu kopaczy nie trafia piłką do bramki. Dlatego dajcie chłopakowi spokój, okej?

Przy okazji trener zapowiedział, że teraz już wie, co poszło nie tak:

Ta drużyna wyglądała tak, jak powinna wyglądać. Teraz znamy już formułę. Wiemy, co mamy robić, wiemy, co mamy poprawić. Prawda jest taka, że mnie się podobało to, co pokazali w poprzednim spotkaniu. Podobało mi się zaangażowanie, twarda gra i walka. Walka do końca. To pokazał każdy – od rozgrywającego do defensywnych liniowych.

Kliff Kingsbury ma szczęście, że Kyler Murray jest tak dobry, jak jest. To przyznał trochę sam trener, który nie miał za dużo do zarzucenia swoim zawodnikom, ale potwierdził, że nadal jest kilka rzeczy do poprawienia. Kto wie, może nareszcie nadszedł ten sezon, w którym Cardinals złapią trochę równowagi i będą utrzymywali stabilny kurs do przodu:

Definitywnie łatwiej jest nam trenować, kiedy wygraliśmy, niż przegraliśmy. To jest pierwsza rzecz, którą czujemy, kiedy rano oglądamy nagranie meczu. Nadal mieliśmy za dużo strat piłki, więc musimy się lepiej zająć utrzymaniem przy futbolówce. Poza tym nasza ofensywa miała chyba 12 zagrywek, które traciły nam jardy, co jest niedopuszczalne. Gdyby nie te błędy, to ten mecz wygralibyśmy dużo spokojniej.

Atlanta Falcons 25 – 48 Tampa Bay Buccaneers

Ech, trenowanie w NFL nie jest wcale łatwe, prawda? Przekonuje się o tym Arthur Smith, który zaliczył właśnie drugą porażkę z rzędu w nowym sezonie. Chociaż przez chwilę wydawało się, że Falcons mogą spróbować zepsuć humor Bucs, to obecni mistrzowie przypomnieli wszystkim, kto tu rządzi. Kilka strat piłki, Brady rzuca 5 przyłożeń i nagle mamy blow-out i Atlanta kompletnie nie ma szans na wyrównanie wyniku.

Przy takim wyniku trudno jest znaleźć jakiekolwiek pozytywne rzeczy, ale Smith stara się trzymać głowę podniesioną do góry.

Nie poznajesz do końca ludzi, dopóki nie zobaczysz, jak sobie radzą z trudną sytuacją. Nie dowiesz się, jaka jest kultura danej drużyny, dopóki nie zobaczysz, co zrobią po takiej porażce, bo umówmy się – nie ma czegoś takiego, jak „moralne zwycięstwo”. Ale doceniam to, że walczyli. Nawet jak było 28-10 w drugiej połowie, to nadal starali się wyprowadzać ciosy. Udało się raz, drugi, trzeci, ale w końcu zabrakło nam paliwa i skończyło się takim wynikiem, jaki widzicie. Im akcje się udawały, nam niestety nie.

Co ciekawego może nam powiedzieć Bruce Arians? Zespół wykonał swoje zadanie, Brady zagrał praktycznie perfekcyjny mecz, ofensywa hulała, a obrona Bucs (po chwili drzemki, kiedy Falcons prawie wyrównali wynik) absolutnie zamordowała Matta Ryana i Falcons, przechwytując go kilkukrotnie.

Biznes jest biznes, jak mówi stare powiedzenie i Arians oraz jego drużyna dokładnie po prostu wykonali swoje zadanie. Ale trener Bucs nie śpi i ostatnio poinformował, że Tampa Bay skontaktowali się z… Richardem Shermanem. Jakby jeszcze im brakowało playmakerów:

Jason (Licht, GM Buccaneers – przyp. red.) odezwał się do Richarda. Chłopak ma jeszcze parę rzeczy do roboty. Powiem wam tak – ja jestem od trenowania tych chłopaków, którzy tutaj są. On zajmuje się tym, czym się zajmuje i nie wchodzę mu w paradę. Ale zawsze rozglądamy się za ciekawymi zawodnikami, którzy mogą nam pomóc. Trochę jak z odpowiednimi oponami. Kupimy kilka par, chwilę się przejedziemy i zobaczymy, które z nich nam w końcu będą pasowały.

Tennessee Titans 33 – 30 Seattle Seahawks

Doktorze, mamy puls! Titans poradzili sobie z niezbyt przyjemnymi warunkami, które zapewniali fani z Seattle i po bardzo zaciętym pojedynku w końcu wygrali w dogrywce. Derrick Henry absolutnie zdominował mecz, zdobywając 3 przyłożenia i ponad 200 jardów po ziemi, wyglądając w końcu jak Henry sprzed ostatnich 2 lat.

Mike Vrabel wie, że koniec końców wynik meczów zależy od zawodników, a nie trenerów:

Staram się skupiać na pomaganiu moim zawodnikom i ulepszaniu naszego poziomu. Staram się też przy okazji nauczyć prowadzenia tej drużyny, szykować ich na wszystko i upewniać się, że ich zachowanie na boisku jest jak najlepsze tylko może być. Że oni wiedzą, co robią. Mamy do nich zaufanie, wiemy, że wykonają swoją pracę. Ale w trakcie meczu, wynik zależy tylko od tej 11 na boisku.

Pete Carroll chce się natomiast skupić na tym, by zawodnicy przyzwyczaili się do absolutnie idiotycznych zasad dotyczących… szyderstwa? Podjudzania? Wiecie, tych momentów, kiedy defensywny zawodnik przejmuje piłkę albo obala rozgrywającego i zaczyna się cieszyć prosto w twarz swojego przeciwnika.

Z jakiegoś durnego powodu, NFL stwierdziło, że odbieranie pasji i emocji z gry jest dobrym pomysłem, co nie podoba się chyba nikomu. Zwłaszcza, że kara jest wyjątkowo poważna, co często prowadzi do zmiany wyniku meczu (jak na przykład w opisywanym pojedynku). Dlatego trener zwraca na to uwagę:

Naprawdę sporo chłopaków cieszy się z dobrych akcji, co musimy nieco zmienić, żeby dali spokój swoim przeciwnikom. Jakby sama zasada nie jest zła. Tylko wykonanie jak zwykle pozostawia wiele do życzenia. Powtarzamy im, żeby cieszyli się ze swoimi kolegami z drużyny, bo to nowa zasada, więc sędziowie będą na to zwracali większą uwagę. Dlatego cały czas zwracamy im uwagę.

Dallas Cowboys 20 – 17 Los Angeles Chargers

CO. TU. SIĘ. DZIAŁO. Chociaż moje serce jest bardziej po stronie Chargers, to nawet neutralni kibice wam powiedzą, że zachowanie sędziów w tym spotkaniu było absolutnym świętokradztwem. Tak bardzo źle sędziowanego spotkania nie widzieliśmy w NFL dawno i chociaż przez cały weekend „zebry” rywalizowały o to, kto gorzej poprowadzi spotkanie, to definitywnie ekipa z tego meczu wygrała sztafetę.

Sędziowie czepiali się absolutnie wszystkiego, odgwizdywali faule, których nie było i ogólnie zachowywali się tragicznie. Tym razem wygrali Cowboys, chociaż było blisko, bo zadecydował o tym 56-jardowy field goal, do którego Dallas ledwo co doczłapali:

Sytuacja z zegarkiem była dziwna. Nigdy wcześniej tak szybko mi nie uciekł czas w takiej sytuacji. Próbowaliśmy sobie spokojnie zdobywać jardy, a tu nagle zostało 17 sekund na tablicy. Byliśmy równo na granicy, którą zawsze ustalamy. Oprócz tego mieliśmy problem, bo z boiska zszedł zawodnik, który nie powinien schodzić. Proste komunikacyjne wpadki, które na szczęście tym razem nie zaważyły o wyniku spotkania.

Te „komunikacyjne wpadki”, które przytrafiały się między oczami a mózgami sędziów sprawiły natomiast, że Chargers musieli się obejść smakiem i jedyne, co czują teraz, to prawdopodobnie zażenowanie. Owszem, gdyby grali lepiej, to nigdy nie znaleźliby się w takiej sytuacji, też dopuszczali się błędów, itp… Ale trudno jest grać, kiedy sędziowie gwiżdżą tak bardzo przeciwko tobie.

Brandon Staley był widocznie wściekły podczas niektórych decyzji sędziów, co jest całkiem słuszne. Po meczu nieco się uspokoił i tłumaczył się, dokładnie tak, jak powinien się tłumaczyć trener w NFL:

Musimy dostosowywać się do tego, na co pozwalają nam sędziowie. Musimy zwracać uwagę na to, by trzymać nerwy na wodzy i jeżeli uda nam się zagrać na tyle czysto, że będzie się to podobało sędziom, to będziemy wygrywali i żadne kary nie będą nam przeszkadzały. Musimy skupić się na sobie i nie zwracać uwagi na jakiekolwiek zewnętrzne wpływy. Nie interesuje nas, co zrobią inni. Interesuje nas tylko to, co zrobią Chargers.

Podziwiam to trzymanie nerwów na wodzy. Chapeu bas, panie Staley.

Kansas City Chiefs 35 – 36 Baltimore Ravens

Kolejny mecz w prime time i kolejny absolutny sztos. Chiefs i Ravens zaserwowali fanom naprawdę wspaniały pojedynek, a Ravens zaimponowali swoim charakterem, sprawiając Patrickowi Mahomesowi przykrą niespodziankę w postaci jego pierwszej wrześniowej porażki.

Andy Reid się jednak nie martwi i wie doskonale, że takie mecze czasami się zdarzają. Do końca sezonu jest jeszcze daleka droga i najważniejsze jest to, by nie dopuszczać do straty 11-punktowego prowadzenia w ostatniej kwarcie w play-offach.

Moim zdaniem byliśmy nawet lepsi w drugiej połowie. Część tego, to jest mindset. Nie byliśmy tacy rozważni, potrafiliśmy znaleźć miejsce dla biegaczy, zbieraliśmy się przy piłce. To wszystko jest bardzo ważne, więc musimy z tego wyciągnąć lekcję i wyeliminować problemy.

John Harbaugh musi natomiast dać Lamarowi Jacksonowi nowy kontrakt i zapewnić mu miejsce w swoim składzie na kolejne lata. Rozgrywający co rusz pokazuje światu, że jest jednym z najlepszych w branży i można z nim wygrywać. Poza tym, to absolutny atletyczny freak, walczak i gość, który potrafi zrobić coś z niczego, co pokazał w meczu z Chiefs.

Nawet fakt, że został dwa razy przechwycony nie spowodował, że stracił wiarę w siebie. Jeżeli nie mógł rzucić dobrego podania, to biegał. Jeżeli nie mógł pobiec, to podawał. Coś pięknego. A do tego na końcu zrobił salto w przód, kiedy zdobywał przyłożenie. Na ten temat głos zabrał Harbaugh:

Dowiedziałem się, że poczuł coś nie tak z biodrem. Zobaczyłem powtórkę i powiedziałem mu: „No jakby nie jestem zaskoczony”. Ale dopóki ma w rękach piłkę i jest przyłożenie, to niech robi, co chce. Jest świetnym zawodnikiem. Niesamowicie zaciętym. Nie byłem nigdy w otoczeniu kogoś, kto jest tak obsesyjnym zwycięzcą. Teraz mamy taką relację, że ufamy sobie bezgranicznie. Przynajmniej wiem, że ja mu tak ufam i mam nadzieję, że czuje to samo.

Detroit Lions 17 – 35 Green Bay Packers

Wszyscy trenerzy powtarzają, że w NFL nie ma łatwych meczów. Jednak są też takie, które niewątpliwie są jeszcze trudniejsze. Właśnie taki musieli rozegrać ostatnio Lions, którzy mieli nieszczęście trafić na Aarona Rodgersa po sromotnej przegranej.

Dan Campbell i jego zawodnicy naprawdę próbowali powstrzymać ofensywę Packers, ale niestety Rodgers i spółka szybko zgasili jakiekolwiek nadzieje w drugiej połowie. Lions dwoili się i troili, ale późniejsze próby wyrównania i wrócenia do meczu kończyły się kolejnymi potknięciami, a taka drużyna jak Packers takich okazji nie przepuszcza.

„Same old Lions”? Nie mówcie tego w kierunku trenera z Detroit, bo jeszcze ktoś was ugryzie w kolana:

Mówię wam – nie chcę widzieć tego gó***. Ktoś przyłazi, zaczyna mówić mi takie głupoty. Ja nie jestem takim typem gościa. Nie jestem negatywnym człowiekiem. Ja jestem gościem, który lubi chodzić do roboty. Chcę mieć u siebie ludzi, którzy są wytrwali, którzy nie boją się wrócić do roboty po tym, jak ktoś im wybije zęby. Który kochają piłkę. Którzy po sobie posprzątają. To są moi ludzie. Nie jestem jęczybułą.

Matt LaFleur nigdy nie przegrał dwóch meczów z rzędu w swojej karierze. Nie zamierzał zmieniać tego rekordu i dlatego Packers pracowali jak dobrze naoliwiona maszyna, którą widzieliśmy w zeszłym sezonie. I trener, i Rodgers zapewniali dziennikarzy, że zeszły tydzień to była tylko wpadka. Wygląda na to, że mieli rację.

Trenera Packers zapytano o to, co było jego zdaniem punktem zwrotnym tego spotkania, które Lions po pierwszej połowie prowadzili. Tym, był pierwszy drive Packers po rozpoczęciu trzeciej kwarty:

To było pierwsze posiadanie w drugiej połowie. Mieliśmy do pokonania mnóstwo jardów, była trzecia próba i doskonale wiemy, że to nie jest idealna sytuacja dla ofensywy. Tak, to zdecydowanie był punkt zwrotny tego meczu. Potem Aaron rzucił do Tonyana touchdown i poczuliśmy chwilę ulgi. Prowadziliśmy.

Moi drodzy tym sposobem kończymy oficjalnie drugi tydzień NFL w sezonie regularnym 2021. Jak zwykle zapraszam was na kolejną odsłonę cyklu w przyszłym tygodniu i dziękuję za dotrwania do końca tego wydania. Do zobaczenia.

Tekst i tłumaczenia opracował Kamil Kacperski

*

Na koniec przypominamy, że mamy swoją, dedykowaną grupę na facebooku. Zapraszamy do dołączenia. Na grupie co tydzień będzie publikowany specjalny post pod którym zachęcamy do wymieniania spostrzeżeń dotyczących niedzielnego grania w NFL!

https://www.facebook.com/groups/464888500937826/

Leave a Reply

%d